No więc tak...
Wel w ciągu dwóch pierwszych tygodni pobytu w domu miał jeden atak. Niestety nikt nie był jego świadkiem, znaleziono po prostu ślady po ataku. Póki co, wciąż nie dostaje luminalu, weci chcą ustalić częstotliwość ataków. Wel miał zrobiony test FIV/FeLV oczywiście obie wirusówki ujemne

Wyleczył się ładnie z kataru, pozostało już tylko suche kichnięcie od czasu do czasu, dobijamy już tylko resztki świerzbowca w uszach.
Ogólnie Wel szaleje jak pijany zając w kapuście, szczerze nie cierpi być zamykany na czas nieobecności opiekunki w osobnym pokoju. Koty inne uwielbia, ładnie się z nimi bawi, a zaczepki starszego kolegi, który bywa brutalny zlewa totalnie. Jest bardzo radosnym kotem. Tylko te ataki...

Ale wyszła jeszcze jedna rzecz u Wela, z obserwacji. Wel ma problem z akomodacją oka. Być może to wywołuje ataki. Wel ma problem z oceną odległości, wysokości i przestrzeni. Boi się wskakiwać na wyższe poziomy, jakby nie był do końca pewny jaka jest odległość czy wysokość (do) danej rzeczy. I na to wygląda, że nie bardzo jest co z tym zrobić.
Wel na pewno potrzebuje domu niewychodzącego, absolutnie nie jest kotem, który da sobie radę na dworze. U siostry Kasi może jeszcze pobyć trochę ale nie za długo. Po Nowym Roku będę jechać popstrykać fotek Welowi no i będziemy go ogłaszać. Ale nie ukrywam, że bardziej stały dom tymczasowy bardzo, bardzo by się przydał .