Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 23, 2012 12:44 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

mama-san pisze:
Jana pisze:Mamo-san, jeszcze jedna ważna informacja - kotka nie ma poczucia straty po sterylce aborcyjnej. W odróżnieniu do kobiety, kotka nie zdaje sobie sprawy co się z nią dzieje (ciąża) a instynkt macierzyński rodzi się razem z kociakami. Jesli nie ma porpdu, kotka nie ma pojęcia, że mogła mieć kociaki. Nie rozpacza, nie płacze. Nie wie.

Dlatego sterylka aborycjna dla kotki jest sto razy lepsza niż utrata urodzonych już kociąt.


Dziękuję Ci bardzo. Przynajmniej trochę mnie uspokoiłaś. Dzięki.

Mam w domu kotke, ktora byla dzika. Zyla wsrod ludzi, dokarmiana, ale dzika. Wysterylizowalam ja aborcyjnie. Udomowilam i dzis to szczesliwa ,zdrowa kocica, wylegujaca sie w moim lozku.

Kiedy ja sterylizowalam to w brzuszku miala 7 plodow. W ciaze zaszla w styczniu. Czyli policzylam ile miotow w roku wydawala na swiat. Przynajmniej dwa, z czego nigdy zadnego nie wyprowadzila, oprocz dwoch czarnych kocorkow, oraz malej kotki. ZYla wolno i rozmnazala sie wiele lat. Ile jej kociat umarlo. W cierpieniu. Kiedy przyszla do mnie na taras zima, byla znowu w ciazy. Glodna, zziebnieta.
Dzis jest najedzona ,zdrowa i szczesliwa. Nie wychodzi. Nie ma najmniejszego zamiaru i wcale ja nie interesuje swiat na zewnatrz. Jest kotem kanapowym. I szczesliwym.

Nie pisz ,ze sterylka aborcyjna u dzikiego kota, wolno zyjacego to zlo. Zlo jak kotka rodzi i jej kociaki nigdy nie zobacza swiatla bo umieraja zanim otworza oczy.
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt mar 23, 2012 13:06 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

daję że z chęcią wezmę ciężarną kotkę i zajmę się dzieciaczkami


Mamo- san , ręce mi opadły jak przeczytałam Twoje wpisy, to już jest szczyt szczytów twojej twórczości tutaj, jesteś głupią, bezmyślną osobą o wrażliwości tony stali

Mamo-san, podaj adres, przywiozę Ci te kotki ciężarne które złapiemy w poniedziałek, myślę że będzie ich kilka lub kilkanaście, szykuj klatki i dużo jedzenia, będziemy około 12. Czekam na adres na PW, inaczej to tym razem będzie TWOJA WINA

Na W 45 zimą zamarzło około 20 kociąt, bo w hali było -17 st C, opowiadał nam pracownik, gdzie wtedy byłaś, jak te kocięta przymarzały do betonu? ile dałaś karmy tym wynędzniałym półrocznym kotkom w zaawansowanej ciąży? które okociłyby się na brudnej, gołej ziemi między szynami i stosami metalu?

poczytaj sobie jak się może skończyć ciąża u kotki viewtopic.php?f=1&t=140348

I przestaję tu cokolwiek pisać, bo szkoda na to czasu, Mamo- san do Ciebie kompletnie nic nie dociera. Najpierw zostałam zrugana za to ze jestem głupia i naiwna, potem zarzucałaś że kradniemy koty z Huty, a teraz że mordujemy nienarodzone kocięta. Dość tego.
Ostatnio edytowano Pt mar 23, 2012 13:21 przez AnielkaG, łącznie edytowano 1 raz
AnielkaG
 

Post » Pt mar 23, 2012 13:20 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Anielka, to nie Ty powinnas zniknac z tego watku
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pt mar 23, 2012 13:25 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Maryla pisze:Anielka, to nie Ty powinnas zniknac z tego watku

to samo chciałam napisać.
Smutne,że odchodzą te,które na prawdę przejmują się kocim losem.
Tylko mam nadzieję,że mama-san poda adres i przyjmie kotki na swoje.
Tak jak przeczytwaszy post AnielkiG o męce kotów na halach,raczy w nich bywać dokarmiając właściwie kotyi niosąc im pomoc w razie potrzeby. Teraz latem nawet miska z wodą będzie dla nich ratunkiem.
Jednak wiem,że tak nie bedzie. Termin "selekcja naturalna" jest bardzo wygodny dla tych ,którym się nie chce nic robić.

Chyle czoła przed ogromem pracy jakie dziewczyny wykonują w tej fabryce. Nie jest im łatwo .
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56013
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pt mar 23, 2012 13:25 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

AnielkaG pisze:
daję że z chęcią wezmę ciężarną kotkę i zajmę się dzieciaczkami


Mamo- san , ręce mi opadły jak przeczytałam Twoje wpisy, to już jest szczyt szczytów twojej twórczości tutaj, jesteś głupią, bezmyślną osobą o wrażliwości tony stali

Mamo-san, podaj adres, przywiozę Ci te kotki ciężarne które złapiemy w poniedziałek, myślę że będzie ich kilka lub kilkanaście, szykuj klatki i dużo jedzenia, będziemy około 12. Czekam na adres na PW, inaczej to tym razem będzie TWOJA WINA

Na W 45 zimą zamarzło około 20 kociąt, bo w hali było -17 st C, opowiadał nam pracownik, gdzie wtedy byłaś, jak te kocięta przymarzały do betonu? ile dałaś karmy tym wynędzniałym półrocznym kotkom w zaawansowanej ciąży? które okociłyby się na brudnej, gołej ziemi między szynami i stosami metalu?

poczytaj sobie jak się może skończyć ciąża u kotki viewtopic.php?f=1&t=140348

I przestaję tu cokolwiek pisać, bo szkoda na to czasu, Mamo- san do Ciebie kompletnie nic nie dociera. Najpierw zostałam zrugana za to ze jestem głupia i naiwna, potem zarzucałaś że kradniemy koty z Huty, a teraz że mordujemy nienarodzone kocięta. Dość tego.

Anielka, ale mamę-san już prawie się chyba udało przekonać... Dziewczyna reaguje na argumenty. Może warto ją "zreformować" zamiast znikać ;)
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 23, 2012 13:30 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Może warto ją "zreformować" zamiast znikać

ale do czego przekonac? myślisz ze pojedzie ze mną na łapankę?
ona tych kotów z Huty nigdy na oczy nie widziała, nigdy nie złapała żadnego kota i nigdy żadnemu z nich nie dała nawet jednej puszki jedzenia
AnielkaG
 

Post » Pt mar 23, 2012 13:34 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

AnielkaG pisze:
Może warto ją "zreformować" zamiast znikać

ale do czego przekonac? myślisz ze pojedzie ze mną na łapankę?
ona tych kotów z Huty nigdy na oczy nie widziała, nigdy nie złapała żadnego kota i nigdy żadnemu z nich nie dała nawet jednej puszki jedzenia
Dlatego nie Ty Anielko powinnas znikac z watku. To Ty odwalasz robote najczarniejsza. Eh. Łapy mi opadaja.
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt mar 23, 2012 13:35 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

AnielkaG pisze:
Może warto ją "zreformować" zamiast znikać

ale do czego przekonac? myślisz ze pojedzie ze mną na łapankę?
ona tych kotów z Huty nigdy na oczy nie widziała, nigdy nie złapała żadnego kota i nigdy żadnemu z nich nie dała nawet jednej puszki jedzenia

Na łapankę pewnie nie, ale jeden mniej obrońca kociego życia poczętego, to gra warta świeczki.
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 23, 2012 13:38 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

mamo- san, czekam na adres pod któy mogę w poniedziałek przywieźć Ci ciężarne kotki, których dziećmi się zajmiesz :?
AnielkaG
 

Post » Pt mar 23, 2012 14:00 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

AnielkaG pisze:
daję że z chęcią wezmę ciężarną kotkę i zajmę się dzieciaczkami


Mamo- san , ręce mi opadły jak przeczytałam Twoje wpisy, to już jest szczyt szczytów twojej twórczości tutaj, jesteś głupią, bezmyślną osobą o wrażliwości tony stali

Mamo-san, podaj adres, przywiozę Ci te kotki ciężarne które złapiemy w poniedziałek, myślę że będzie ich kilka lub kilkanaście, szykuj klatki i dużo jedzenia, będziemy około 12. Czekam na adres na PW, inaczej to tym razem będzie TWOJA WINA

Na W 45 zimą zamarzło około 20 kociąt, bo w hali było -17 st C, opowiadał nam pracownik, gdzie wtedy byłaś, jak te kocięta przymarzały do betonu? ile dałaś karmy tym wynędzniałym półrocznym kotkom w zaawansowanej ciąży? które okociłyby się na brudnej, gołej ziemi między szynami i stosami metalu?

poczytaj sobie jak się może skończyć ciąża u kotki viewtopic.php?f=1&t=140348

I przestaję tu cokolwiek pisać, bo szkoda na to czasu, Mamo- san do Ciebie kompletnie nic nie dociera. Najpierw zostałam zrugana za to ze jestem głupia i naiwna, potem zarzucałaś że kradniemy koty z Huty, a teraz że mordujemy nienarodzone kocięta. Dość tego.


Jezu, nie zacietrzewiaj się kobieto. obrzucanie inwektywami ludzi na forum tylko dlatego że nie podzielają twoich ortodoksyjnych poglądów? faktycznie wyżyny kultury. pozazdrościć. całe szczęście że są jeszcze inne rozmówczynie które potrafią przedstawić swoje argumenty w sposób logiczny i rzeczowy. O mojej wrażliwości czy jej braku sie nie wypowiadaj bo mnie nie znasz.
ps. nigdy nie zarzucałam wam że kradniecie koty, ale że koty po powrocie na miejsce nie pojawiają się na posiłkach, są niewidoczne. W międzyczasie ktoś już to wyjaśnił że to ich normalne zachowanie po operacji. OK. pewnie tak jest. nie mam więcej pytań.

mama-san

 
Posty: 180
Od: Pt lis 19, 2010 16:00

Post » Pt mar 23, 2012 14:05 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Pytan nie masz, ale adres zeby dostarczyc ciezarne kotki dasz?
Jestem w kropce....... zgadnij w której
Obrazek

aga9955

Avatar użytkownika
 
Posty: 15462
Od: Czw sie 14, 2008 18:51
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt mar 23, 2012 14:15 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

mama-san pisze:Bardzo dziękuję Ci za tę rzeczową i wyważoną opinię. przynajmniej nie obrzucasz mnie błotem a tłumaczysz. Ja też nie zarzucam niczego dziewczynom, tylko usiłuję zrozumieć ich punkt widzenia mimo że mój jest ( czy też był dotychczas) bardzo inny. To w moim przypadku bardziej kwestia światopoglądowa. Tak jak nie dopuszczam myśli o aborcji w przypadku kobiety, podobnie zabicie każdej nienarodzonej istoty w łonie matki jest dla mnie czymś potwornym. Ale może w tym przypadku jest tak jak piszesz: mniejsze zło, mniejsze cierpienie usprawiedliwia takie działania. Nie chciałam nikogo obrazić czy potępić, poprostu to dla mnie trudne.


Chciałam zwrócić uwagę na wyboldowane. Zrozumcie człowieka, który pierwszy raz styka się z problemem kastracji kotek w ciąży. Wygląda na to, że Mama-san przyjmuje argumenty. I przecież nikt nie będzie tak naprawdę woził do niej ciężarnych kotek. Przecież nie mamy wątpliwości, że te kotki powinny być wysterylizowane. Za co wielkie podziękowanie dla AnielkiG i moguncji. Wydaje mi się, że nie ma już dłużej sensu wałkować tego tematu.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14760
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt mar 23, 2012 22:57 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Podczytuję wątek i chciałabym po pierwsze primo wyrazić astronomiczne uznanie dla po prostu niebywałej roboty zrobionej w Hucie!!!
A po drugie, aczkolwiek też mi się różne rzeczy cisnęły na usta teraz wydaje mi się, że choć jedna osoba przekonana na spokojnie co do słuszności sprawy, to jeszcze jedna więcej po właściwej stronie ...i może nie trzeba dodatkowo straszyć hurtową dostawą kociąt :wink:
Obrazek Obrazek

bagheera

 
Posty: 2312
Od: Pt mar 11, 2011 20:22
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob mar 24, 2012 13:43 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

No dobra, miałam się już nie odzywać w tym wątku, skoro tak strasznie denerwuję niektóre osoby. Ale napiszę jeszcze raz, bo chciałabym przeczytać jakieś logiczne, pozbawione inwektyw wytłumaczenie.
Rozumiem oczywiście że należy kastrować koty DOMOWE, mój osobisty kocur też jest wykastrowany. Do kotów domowych zaliczam także te które z różnych przyczyn w domu nie mieszkają ale bytują na przykład na osiedlach pod opieką karmicielek. Ale co z kotami DZIKIMI które radzą sobie bez nas? Dlaczego w stosunku do nich nie miałyby obowiązywać takie same zasady jak w stosunku do lisów, saren , zajęcym dzików i innej dzikiej zwierzyny? Dajcie mi proszę logiczny argument dlaczego koty dzikie będące elementem ekosystemu mają podlegać kastracji? Przecież nikt nie kastruje lisów nawet gdy jest ich za dużo. Człowiek ingeruje w ekosystem dla zachowania jego równowagi, eliminując tylko jednostki chore (leśniczy dokonuje selekcyjnego odstrzału), pełni w ten sposób rolę jaką w zdrowym ekosystemie pełniłyby drapieżniki. Dzikie koty , jak te na terenie huty, utrzymują populację na jednakowym poziomie, na przestrzeni wielu lat jest ich ta sama ilość. Polują na ptactwo i gryzonie, same padają ofiarą lisów. Same widziałyście że te którym udało się przeżyć były dorodnymi osobnikami, nie były zdegenerowane. Co więc uzasadnia naszą ingerencję w ten system? A tak tutaj podkreślane cierpienie małych kociąt? Przecież w przyrodzie to normalne że bociany wyrzucają z gniazda nadprogramowe piskęta których nie zdołają wykarmić, że mysz w stresie potrafi pożreć miot własnych młodych. Takie prawa rządzą w przyrodzie. Mam czasami wrażenie że wchodząc w obszar prawdziwej ekologii wiele osób zachowuje się nie do końca racjonalnie. kot na kanapie i kot w zaroślach na obrzeżach ludzkich siedlisk to dwie kompletnie różne istoty. Co się dzieje z wykastrowanymi kocurami które trafiają z powrotem do swojego środowiska? Siedzą osowiałe, pasywne, zdane na łaske ludzi którzy teraz będą już musieli dokarmiać je sumiennie do końca życia. Te koty zartaciły wolę walki i instynkt polowania. W domu na kanapie nie byłby im faktycznie potrzebny, ale tam, w zaroślach?

mama-san

 
Posty: 180
Od: Pt lis 19, 2010 16:00

Post » Sob mar 24, 2012 14:11 Re: Jak pomóc kotom z Huty Warszawa?

Fakt, nie kastrują dzikiej zwierzyny tylko ją odstrzeliwują. Związki łowieckie dostają na to pozwolenie (bardzo o nie zabiegają) i urządza się jatkę. Zabija się setki zające, sarny...Wszystko czego jest za dużo. Trudno nie nazywać tego brakiem ingerencji.I jakże to okrutna ingerencja.Może kastrowanie byłoby lepsze niż uśmiercanie w ten sposób zwierząt a wcześniej skazywanie ich na bezbrzeżny strach. Ile młodych tak zginęło lub straciło rodziców.Jakie mają wtedy szanse na przeżycie? I jeszcze te nagonki, te strzały,te chwalenie się trofeami...Cały ten blichtr. Wszystko w imię wyższych celów. Faktycznie.Humanitarny sposób.

Widać mamo-san,ze łapanie i charakter kotów wolno żyjących są tobie obce. Wszystkie moje wykastrowane kocury/kotki nie sa osowiałe. Jedyna różnica w tym,że nie włóczą się kilometrami za kotką/kotem, nie tłuka się i są zdrowsze. Pilnują kocurki stadka swoich kocic tak samo jak wcześniej. Byłam świadkiem jak obcy kot chciał zbliżyć się do jedynej nie wyciętej kocicy w trakcie rujki. Kot nie pozwolił na zbliżenie odpędzając intruza. Wszelkie opowieści o gnuśności kotów wyciętych można między bajki włożyć.
Poza tym kot żyjący w mieście nie musi za bardzo się starać i może sobie posiedzieć.Tyle dobra co jest wyrzucane na śmietnikach zawsze znajdzie swego chętnego. Koty na obrzeżach w mniejszych skupiskach ludzkich mają o wiele trudniej. I tam nawet wycięty kot i wypuszczony walcząc o przetrwanie upoluje sobie jedzenie.Jak jest zdrowy a nie umęczony wiecznymi pogoniami za rozmnażaniem, walką o dzieci czy partnera.Przecież wycięcie narządów rodnych nie jest równoznaczne z wycięciem jego instynktu przetrwania.
Ostatnio edytowano Sob mar 24, 2012 14:20 przez ASK@, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56013
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Agnieszka LL, Tundra i 787 gości