Zdjęcia niedługo dorzucę ale aparat z zapisanymi fotkami został zabrany na wyjazd w góry. Chyba, że coś pstryknę telefonem jak coś fajnego zauważę.
A u mnie było zbyt nudno więc uczyniłam życie ciekawsze i wczoraj przytargałam do domu około 5-miesięczne czarne kociaste. Przychodziło takie młode do karmienia. Najpierw biegało tylko daleko a ostatnio zaczęło podchodzić bliżej. Żal mi się zrobiło z powodu tych mrozów i pomyślałam, że jak wejdzie do transporterka to przetrzymam w domu i sprawdzę charakterek. No i wlazłoa w domu ze strachu po ścianach łazienki skakało. Potem utknęło w transporterku, który zostawiłam w łazience i siedzi tak dotychczas. Wczoraj moja chęć dotknięcia przyniosła skutek w postaci pogryzionej i podrapanej dłoni. Brałam już pod uwagę wyniesienie footrzaka z powrotem ale ten mróz...... Dziś nadal siedzi w transporterze, nic jeszcze nie jadła /możliwe, że to koteczka bo dość odważnie poczynała sobie w stadzie/ ale DAŁA SIĘ POGŁASKAĆ

/ najpierw w rękawicy a potem gołą dłonią, oczywiście poprychując/. Zobaczę co będzie dalej. Kolejnego dzikunka nieadopcyjnego zostawić nie mogę ale może będzie chciała do ludzi

Więc znów, zamiast nadrabiać papierkowa robotę przesiaduję w łazience żeby oswajać czarnulkę
