hejho, dziś karmiłam po zmroku, więc nie widziałam nawet dobrze kto był... tylko mały rudy olbrzym (on będzie wielkości owczarka niemieckiego) + coś jeszcze, standardowa kicia przy kościele, górka: plamka, ślepak, czarnuszek i chyba biało-bury (było więcej, ale ciemno jak diabli... nawet znicze już się powypalały częściowo). na małym cmentarzu była jedna dziewczynka.
nie zastałam żadnego kota przy panu K.

zaszły tam też znaczące porządki.
gdzieniegdzie coś jeszcze leżało, więc oszczędziłam jedną saszetkę kitekata z poprzedniego rzutu alysi. do domu jednak jej doniosłam, bo przechodząc koło parczku za Bednarską (przy Karowej) zapoznałam się z jednym dzikunem czarnuszkiem i panią zbierającą puszki i makulaturę. Pani nie miała mu co dać, więc zjadł saszetkę... tam jest parking, pani coś mówiła o kocicy okoconej... ale chyba w przeszłości...
dzięki dla fekete macska, która dzisiaj zastąpiła mi TŻ i pomogła dźwigać ponad 2 kg serc drobiowych, które wędrowały z Piastowa na Służew, potem bytowały na Powiślu i skończyły w paszczach. Kosztowały ok. 11 zł, ale naklejka mi się zalała (tym z serc...), i nie wiem, ile tam dokładnie było groszaków, odejmę 10 zyli. : 72,53 - 10 =
62,53