Dziękuję za przyjęcie do wątku

Ja pod koniec ubiegłego roku tak miałam z Piracikiem, który ostatkiem sił dowlókł się na mój balkon z ciężkim zapaleniem płuc, nosem totalnie zaklejonym ropą, żółtaczką i bokami prawie przyrośniętymi do krzyża. Oraz potężnym wrzodem w oku

Przez pierwszy tydzień coś tam mogłam zrobić koło niego, potem zaczął się mocno stawiać - gryzł, drapał, szarpał się. Wrzód w oku o mało nie pękł
Aż się w końcu wnerwiłam i stwierdziłam, że nie raz już byłam podrapana i nie raz pewnie będę. I na chama zaczęłam wszystko robić, bez certolenia się.
Po dwóch miesiącach zaczął się bardzo dobitnie domagać brania na ręce i głaskania. A teraz to codzienny obowiązek
Z Konstancją tez tak będzie, tylko trzeba czasu
