Melduję, że śledziowe łebki dotarły i mają się znakomicie

.
Przyjechały wczoraj dość późno i się nie wyrobiłam, żeby coś skrobnąć.
Noc minęła zadziwiająco dobrze, najpierw po ciemku 'zwiedziły' mnie w łóżku, a potem spały sobie przytulone przy grzejniku (to już jakiś sukces - bo zrezygnowały z przygotowanych dla nich 'zacisznych miejsc'), jedzą jak koń i takie same ślady zostawiają w kuwecie
Dzisiaj byłyśmy(!) u weta - okazało się, że to dwie dziewczynki. Wiek oceniony na ok. 3,5 - 4 miesiące. Zostały zaszczepione, wyczyszczone uszy (świerzbowiec potężny), jak wszystko będzie ok to za tydzień mogę odrobaczać. Wiem, że to odwrotna kolejność, ale trudno - kwestia priorytetów

. A przez dwa najbliższe tygodnie leczymy uszy (muszę sobie naszykować jakieś porządne rękawiczki).
Już można trochę powiedzieć o charakterkach kotek: mała czarna 'z oczkiem' - baaaardzo ciekawa świata, zadziorna i zdecydowanie walczy o swoje. Dobitnie świadczy o tym szrama na mojej dłoni

. Z oczkiem nie da się już nic zrobić, niestety

, trzeba będzie usunąć. Wstępnie jestem umówiona na początek stycznia, no chyba, że zaszłyby jakieś nieprzewidziane okoliczności.
Druga - ta z białymi skarpeteczkami - jest bardziej płochliwa, ale za to wnikliwie obserwuje. Ma się dobrze i jej świerzb też, póki co

. Dzisiaj spróbuję ją przydybać na wymuszone mizianko.
Obie - po torturach u lekarza - dały się wygłaskać i nawet okazało się, że potrafią mruczeć

. Teraz odpoczywają w odosobnieniu (=moja sypialnia) i pozostaną tam jeszcze przynajmniej przez tydzień, może nawet dwa. Liczę, że uda się je do tego czasu trochę zsocjalizować tak, by mogły się zapoznać z rezydentami.
No to tyle na razie. Jak tylko mi się uda pstryknąć fotki, to oczywiście je wrzucę (o ile będę umiała, hehee).