Kacperski lepiej, acz nadal nie jest dobrze. Słaby jest, ale już barankuje i marudzi, ze w klace jest nudno. Nie cieszy to wcale a wcale syna Wiedźmy, który udzielił mu gościny w swoim pokoju. Kot wypuszczony z klatki łazi po mieszkaniu, próbował dzis nawet wskoczyć na blat w kuchni, ale siły jeszcze nie te i się nie udało. Miałyśmy duże obawy, jak nam pójdzie z kropłówka dzisiaj, bo utrzymać wiercipiętę mimo, ze słabego wcale nie jest prosto.

Ale , odziwo, po podanych drążcymi rękami zastrzykch i dozylnym antybiotyku, Kacperek umościł się na kanapie i caluśką kroplówkę przespał.

Opiszę może co działo się w sobotę, bo świadoma jestem, że wiadomości, które do tej pory przekazywałam, są trochę hmmmm niepełne?
Wiedźma rano do mnie zadzowniła, ze z Kacperkiem gorzej, znowu nie chce jeść i się prawie nie rusza, a noc spędził w kuwecie, bo cały jest uklejony w żwirku.
Pojechałyśmy do Sowy, pierwsze obmacanie kota i płyn w brzuszku - wiemy przeciez co to zwykle znaczy... to tego temperatura 39,4 i cukier zbadany na glukometrze 384, kot bardzo odwodniony, krew pobrana do badań krzepnie w błyskawicznym tempie.
Brzuszek został nakłuty i okazało się, ze płyn zupełnie nie FIP-owy, wyglądał jak zawiesina, takie drobne paproszki pływające w brązowej "wodzie". Ze względu na odwodnienie dostał kroplówkę z płynem fiziologicznym, potem jakoś mocny antybiotyk dożylnie i 0,25 jednostki insuliny, bo po podaniu 0,5 l płynu cukier spadł jedynie o 20 jednostek.
Z lecznicy wyszłyśmy z diagnozą różnicową: zapalenie otrzewnej w wyniku posocznicy (sepsy) guz trzustki (możliwy jego rozpad), cukrzyca i z zaleceniem: jeśli do wieczora stan kota się nie poprawi należy go uśpić, bo się męczy...
Wiadomo, uśpić najłatwiej.... jednak po diagnozie jednego i to tak na prawdę przypadkowego lekarza nie zrobiłybyśmy tego. Prawie o 17 udało nam się ściągnąć Anię CC do lecznicy (Aniu, ogromne dzięki). Anka stwierdziła, ze stan kota nie jest aż tak zły na jaki wygląda, wyniki krwi, te które udało się oznaczyć na szybko w Sowie też nie są bardzo złe. Kuła ten biedny kacperkowy brzuszek ze 4 czy 5 razy i płynu ani śladu nie było

. Dała mu baterię leków, w tym bardzo silne przeciwbólowe, bo faktycznie brzuch był bardzo obolały i kroplówkę na wieczór. Uzgodniłyśmy, ze w niedzielę zostawimy go w lecznicy na dzień u drugiej Ani.
Diagnoza: być może zapalenie otrzewnej bakteryjne, czyli takie, które da sie leczyć.
Wieczorem, była minimalna poprawa, zaczął reagować na otoczenie - podnosił głowę gdy ktos podchodził do klatki.
W niedzielę to już pisałam, Kacperek trochę zjadł w lecznicy i druga Ania po wymacaniu kota wysnuła teorię, ze to może być zatkanie kałem, tylko w takim mniej typowym miejscu.
Myślę, że dopiero USG nam wyjaśni co jest, ale to jutro. Dodam, że P. doktor w Sowie stwierdziła, ze nie ma sensu robić RTG czy USG, bo przez płyn i tak nic nie będzie widać.
I tak to nam Kacperek zapewnił atrakcje na długi weekend.
