Mika ma się już dużo lepiej. Nie jest to może ideał miziastego, wyluzowanego kotka, ale w porównaniu do stanu sprzed tygodnia... kicia bez problemu pałaszuje jedzonko (pod warunkiem, że jest do niego wyciągnięta z kryjówki, je z miseczki będąc u nas na kolanach). Jeszcze trochę płacze, gdy ją wyciągamy z ukrycia, ale na kolanach rozluźnia się, mizia i wywala brzuszkiem do góry. Jeszcze przy podawaniu żelu trochę się boi, ale tak poza tym już patrzy w miarę ufnie w oczy. Zaczynamy powoli wycofywać feliwaya. Największym problemem na dzień dzisiejszy jest to, że niestety nie jest kuwetkowa. Po prostu sama za rzadne skarby nie chce wyjść z kryjówki, dobrze czuje się jedynie u nas na rękach i nawet wsadzana do kuwety ucieka z niej z płaczem w najbliższy kąt. W tym momencie boi się chyba innych kotów (trochę trzeba przyznać, że niestety ma powód bo rezydentowi Figarowi zdarzyło się ją dwa razy pogonić co w jej stanie było zupełnie wystarczające). Zdecydowałyśmy, że zaczynamy jej szukać kochającego, doświadczonego domku, który nie boi się wyzwań. To czego najbardziej jej teraz trzeba to poczucie stabilności i bezpieczeństwa, które może dać tylko własny domek.
Siria po tym jak nas przestraszyła w sobotę i w nocy z soboty na niedzielę (przestała jeść i musiałyśmy dokarmiać ją co trzy godziny) ozdrowiała i bryka z innymi kociakami po mieszkaniu. Zostało jej to, że jest bardzo miziasta, domaga się szczególnych względów (jak naprzykład pościelenie jej jej własnego osobistego dwuosobowego łóżka o 19 o co się głośno wykłócała


Nie wiem właściwie czemu złe wiadomości zostawiam na koniec. Może po to, żeby te dobre nie uciekły i dawały siłę do dalszego działania.
Z lepszych wiadomości Tygrysek Tuptuś ma zapalenie oskrzeli i prawdopodobnie odmawia jedzenia z powodu obolałego przełyku i zatwardzenia. Dostał mocniejszy antybiotyk, pastę na apetyt i przeczyszczenie (odkłaczenie) w zanadrzu mamy jeszcze parafinkę i duża szansa, że apetycik wróci.
Maluszek był dzisiaj na badaniach i wrócił przed niedługim momentem. Diagnoza objawowa jest taka, że ma niestety wadę genetyczną, która obecnie przejawia się:
- dysplazją nerek (nerki nie są prawidłowo wykształcone, profesorowie z klinik weterynaryjnych nie byli w stanie do końca określić ich funkcjonalności, ale biorąc pod uwagę jego dotychczasowe życie to przynajmniej w części nerki podejmują swoją pracę);
- pogrubiałe ścianki jelit (to mogło być przyczyną zaburzeń pokarmowych);
- nieprawidłowości we wzroście kości (kręgosłup Tygrysia jest już w pełni skostniały tzn. że więcej już nie urośnie niestety dużo bardziej niepokojącą wiadomością jest to, że jego łapki jeszcze nie zakończyły swojego wzrostu i trudno przewidzieć ile jeszcze urosną i jak to wpłynie na możliwości ruchowe kotka).
Póki co wątroba, serducho i tarczyca nie wykazały żadnych nieprawidłowości.
W chwili obecnej problemy zdrowotne maluszka nie przysparzają mu cierpień i to najważniejsze. Prognoza... jak to przy wadach genetycznych trudna do określenia. Na razie kicia żyje i będzie sobie żyła normalnie jak każdy inny kotek. Najpewniej będzie żył krócej niż przeciętna kicia. Najważniejsze, że ma swoje ciepłe, kochające miejsce i kocich kumpli do zabawy i dzięki waszej interwencji i pomocy nie musi siedzieć w schronisku. Myślę, że lepsze krótkie dobre życie niż długie bylejakie. I tego się trzymajmy
