Rózia prawdopodobnie spędziła noc w budce dla kotów. Kiedy rano do niej weszłam, siedziała właśnie w niej, ale kiedy stawiałam miseczki z jedzeniem, znowu czmychnęła do kąta.
Takie przerażone biedactwo.
Pani Krysia mówiła, że reszta kociaków to już o wiele większe dzikuski, więc zacznie się jazda

Ja mam kiepskie doświadczenie w oswajaniu (mam rozharataną lewą dłoń, wieczorem Rózia uciekając mi z rąk odbiła się tylną łapą) i trochę jestem podłamana, że nie znajdą domów. Póki co najlepiej rokują chyba Emilka i Lucky.