Sielanka w rozkwicie - tajfun dwuogonowy nabiera prędkości:) jemy, pijemy, od dziś mamy wspólną kuwetę (padłam, jak zobaczyłam, że załatwiają się do jednej), nadal nie jemy ze swoich misek, tylko z cudzych:) Dzisiaj było jeszcze buziakowanie i wspólne mycie. Żyć bez siebie dziewczęta nie mogą - jak tylko któraś mi zniknie z oczu, to i tak zaraz wraca, bo się szukają. A przed chwilą Sun dała popis swoich możliwości - biega szybciej od Mściwoja

A teraz kładziemy się spać, już bez zamkniętych drzwi, bo dziś, toby chyba przesiedziały caaaałą noc koncertując, gdybym je rozdzieliła.
Z atrakcji - Tomasz przyszedł dziś i Sun go ofukała na dzień dobry. Poczuł się urażony. 15 minut później Sun się przypomniało, że jednak go lubi i zaczęła się przymilać. Aha, teraz dostępu do kompa bronią mi skutecznie obydwie. Słodki ciężar na kolanach....a jaki przecudnie mruczący.....chyba zacznę mruczeć razem z nimi.
I na prawdę zabójczy widok mnie wita, kiedy wracam z zajęć - pod drzwiami oba doopska, oba w zębach po myszy i oba wybuch radości, po prostu cudo.
Agn, nie przesadzam z tym noszeniem :* dziękuję, bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo ( a to wszystko i tak za mało, żeby Ci podziękować).
Pozdrowienia dla reszty towarzystwa, szczególnie dla Normanka (ojciec dziś przekazywał mi wieści łazienkowe - jak to biedny 'wyskubywał' jego sierść z mojego swetra. a niech wyskubuje, hi, hi)