Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lip 15, 2006 20:12

Za Lufkę :ok: i te zastrzyki :wink: coby się udały. :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 20:27

Zastrzyki to nie problem. Niestety nie wydaje mi się, aby Lufka wyszła z choroby. Na samych kroplówkach długo nie ujedzie a nic do pysia nie przyjmuje. Jest bardzo wychudzona. Nawet nie mogę jej ulżyć głaskaniem czy wzięciem na kolana. Ona tego nie lubi. Siedzi samotna ze swoim cierpieniem. To jest bardzo przygnębiające.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 20:29

Biedulka :( pozostają kciuki, żeby poczuła łaknienie. :ok: :ok: :ok:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 20:32

a może te dobre bakterie pobudziłyby jej apetyt ?

sfinks

 
Posty: 1385
Od: Pon kwi 10, 2006 20:12
Lokalizacja: warszawa

Post » Sob lip 15, 2006 20:44

sfinks pisze:a może te dobre bakterie pobudziłyby jej apetyt ?


Chyba trzeba podawać do pyska. Niestety albo to wypluje od razu albo za chwilę zwymiotuje. Aby cokolwiek wcisnąć jej do pyska trzeba stoczyć z nią walkę. Wczoraj miała już objawy żółtaczki. Wraz z wetem udało mi się wcisnąć jej Zentonil. Dzisiaj jedna tabletka została przez nią rozgryziona, więc nadawała się tylko do wyrzucenia, druga wylądowała w gardle, bo wielu próbach. Niestety po kilkunastu minutach wróciła. Lufka cały czas się ślini. Nadżerek jednak nie ma a i ślina nie jest jakaś cuchnąca.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 20:52

i co z nią będzie ?
A jaka jest ostateczna diagnoza ?
Nie wierzę żeby ci się nie udało przecież wyprowadziłaś z kryzysu tyle kotów. Z drugiej strony stres osłabia te wszystkie nieszczęśliwe istotki i dlatego łapią wszystkie świństwa. :(

sfinks

 
Posty: 1385
Od: Pon kwi 10, 2006 20:12
Lokalizacja: warszawa

Post » Sob lip 15, 2006 21:32

sfinks pisze:i co z nią będzie ?
A jaka jest ostateczna diagnoza ?
Nie wierzę żeby ci się nie udało przecież wyprowadziłaś z kryzysu tyle kotów. Z drugiej strony stres osłabia te wszystkie nieszczęśliwe istotki i dlatego łapią wszystkie świństwa. :(


No niestety nie wszystkie koty udaje się wyprowadzić na prostą. Oddany przez ludzi Ptyś też nie przeżył i nawet sekcja nie dała jednoznacznej odpowiedzi dlaczego. Lufka kilka dni głodowała. Potem jadła ale niewiele. Prawdopodobnie cały czas była w stresie. Teraz głupie przeziębienie bardzo szybko przeistoczło się w wyniszczającą chorbę.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 21:56

Jadała saszetki KK i Whiskas. Uwielbia jogurty budyniowe z bitą śmietaną „Bakoma”.
ObrazekObrazek<br> Ash zwana Aszeńką<br>

Aszeńka

 
Posty: 109
Od: Wto lip 11, 2006 4:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 15, 2006 21:58

Sorry, że mój poprzedni post poszedł bez mojego tekstu, uczę się dopiero... :oops:

Mirko, a próbowałaś dać teraz Lufce te "pyszności", które jadała całe życie?
Może lekko podgrzany sosik z saszetki Whiskasa przywróciłby jej choć na chwilę apetyt?
Ostatnio edytowano Sob lip 15, 2006 22:04 przez Aszeńka, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazek<br> Ash zwana Aszeńką<br>

Aszeńka

 
Posty: 109
Od: Wto lip 11, 2006 4:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 15, 2006 22:03

Aszeńka pisze:
Jadała saszetki KK i Whiskas. Uwielbia jogurty budyniowe z bitą śmietaną „Bakoma”.


No właśnie. Kupiłam jej kiedyś ten deser "Bakoma". Trochę zjadła ale bez entuzjazmu. Z mokrego też wolała RC Convalescence od Whiskas i KK. Całkiem inaczej niż w starym domu. Prawdopodobnie i jej zachowanie było i jest całkiem inne. Kiedy jej były opiekun przyniósł jedzenie dla Lufki wydawało się, że wcale go nie poznaje. Bardzo mnie to zdziwiło. Czyżby cały czas była w tak strasznym stresie, że nie odbierała otocznia tak jak powinna?
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 22:21

Rozumiem. Lufka była w silnym i długotrwałym szoku (pewnie wciąż jeszcze w nim jest). To mogło zaburzyć jej psychikę i zagłuszyć instynkt (łaknienie, głód). Organizm się osłabił i łapie choróbska. A kotka zamiast instynktownie walczyć o życie, jest psychicznie zamulona, popadła w apatię, depresje i chyba zamierza się zagłodzić...

Moja znajoma wyciągnęła kiedyś kotkę z podobnej depresji właśnie sosikiem z saszetek Whiskasa (których kotka nigdy wczesniej nie jadła!). Ponoć producent dodaje do tych Whiskasów jakiegoś smakowitego zachęcacza, żeby to barachło dobrze i masowo się sprzedawało (Twój kot kupowałby...). To w jakimś sensie działa na koty jak narkotyk i uzależnia.
A podgrzanie sosiku uwalnia substancje zapachowe, też bardzo dla kota nęcące.

Co Ci szkodzi spróbować jeszcze raz namówić kotkę na ten sosik, może tym razem się uda... Wiadomo, że Whiskas to badziewie, ale lepsze badziewie niż samobójcza śmierć głodowa.
Ostatnio edytowano Sob lip 15, 2006 23:08 przez Aszeńka, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazek<br> Ash zwana Aszeńką<br>

Aszeńka

 
Posty: 109
Od: Wto lip 11, 2006 4:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lip 15, 2006 22:33

Aszeńka ja ją namawiam. Zawsze mam w domu saszetki Whiskas Junior na wszelki wypadek. Wiem, że na nie skusi się największy niejadek i niejednego "nowego" nimi przekupiłam. W tej chwili problem Lufki jest taki, że to organizm odrzuca jedzenie. Wystarczy, że powącha jedzenie a już się jej odbija. Jutro podam leki, bo będzie to trzeci dzień podawania silniejszego antybiotyku. W poniedziałek pójdziemy do weta.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 22:54

Mirka, wiem, że robisz wszystko, nawet więcej. Mam nadzieję, że kotka zacznie walczyć tak, jak ty walczysz o nią!
Obrazek
ObrazekObrazek

TyMa

 
Posty: 4870
Od: Wto maja 02, 2006 7:58
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Sob lip 15, 2006 22:57

mirka_t pisze:W tej chwili problem Lufki jest taki, że to organizm odrzuca jedzenie. Wystarczy, że powącha jedzenie a już się jej odbija.


Biedna Lufka. Faktycznie trudno jest jej pomóc w takiej sytuacji. A Ciebie pewnie diabli biorą z bezsilności.

Przetrzymajcie jakoś tę niedzielę. Dużo siły życzę.
ObrazekObrazek<br> Ash zwana Aszeńką<br>

Aszeńka

 
Posty: 109
Od: Wto lip 11, 2006 4:32
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lip 16, 2006 11:48

27 czerwca przywiozłam ze schroniska tego oto kociaka. Obrazek

Wbrew rozsądkowi i postanowieniu, że nie będę brała do domu schroniskowych kociąt. Kociak był jak na swój wiek mały i chudy. 29 czerwca stracił apetyt i zaczął się krztusić. Kupy miał żółte, ale dość zwarte. W piątek zwymiotował podtrutą już glistę. Oczywiście wraz z wetem podejrzewaliśmy zatrucie robalami. Dostał kroplówkę i antybiotyk. Do sobotniego wieczora wydawało się, że jest stabilny a nawet zaczął się bawić. 2 lipca w niedzielę rano, kiedy cała kroplówka z soboty się wchłonęła poszedł do kuwety. Zrobił żółtą i już luźną kupę i od razu zaczął mieć problemy z poruszeniem się. Zmarł na moich rękach koło godz.11. Wet przyjmował od godz.12, więc zabrałam martwego kociaka, aby zrobić mu sekcję. Stan wnętrzności kociaka nie pozostawiał wątpliwość, że przyczyną śmierci była panleukopenia. Jedyne co przyszło mi do głowy to natychmiast zaszczepić maluchy i Tinę. Wet miał akurat 5 szczepionek w lecznicy, więc to zrobił. Powiedział też, że ma sprawdzony sposób leczenia parwowirozy u psów, ale na kotach go nie stosował. Pozostało tylko czekać. Pierwsza zaczęła wymiotować Tina. Wet jednak uważał, że jest tylko zakłaczona. Faktycznie Tina w tym czasie bardzo liniała. Na dodatek przestałam wypuszczać ją z pokoju kociąt a ona powinna już od nich odpocząć. Stresowała się natarczywością kociąt i mocno z nerwów lizała. Jako pierwszy zachorował czarno-biały kociak. Silne objawy miał już 6 lipca. Wodnista kupa, brak łaknienia, podwyższona temperatura ciała, wymioty. W niedługim czasie bardzo się odwodnił. Natychmiast zaczęliśmy podawanie tych sprawdzonych na psach leków. Już po 3-4 godzinach była znaczna poprawa. Na przełomie 3-4 dnia leczenia u czarno białego nastąpiło znaczne pogorszenie. Znowu była to niedziela a wet poza Bydgoszczą. Kota7 zawiozła nas o godz.8 rano do kliniki całodobowej. Maluch dostał kroplówkę, coś na zbicie gorączki i antybiotyk zalecony przez mojego weta. Tego dnia ważył tylko 1kg a wet, u którego byliśmy skwitował go słowami „biedny kotek”. Jeszcze tego samego dnia, gdy wrócił mój wet kociak dostał resztę leków i bardzo szybko stanął na łapki. Było on leczony przez 6 dni. Długo jego kupy były mieszanką śluzu z krwią, ale maluch jadł i miał dobry humor. Pozostałe kocięta wykazywały objawy dzień po dniu. Były to luźne, żółte kupy o charakterystycznym zapachu i gorączka. Jednak te 3 kociaki nie miały wymiotów i nie straciły łaknienia. Czarnulka, buraska i Młody byli na lekach przez 4 dni. W sumie kocięta przeszły chorobę łagodnie a największy koszmar rozgrywał się w mojej głowie. Dzisiaj mijają 2 tygodnie od śmierci schroniskowego kociaka. Maluchy mają normalny apetyt, bawią się jak szalone a w kuwecie znajduję same prawidłowe kupy. Niestety leczenie antybiotykami nastąpiło zbyt wcześnie od ostatniego szczepienia przeciw grzybicy. Teraz muszę odczekać, bo może jednak szczepionka zadziała i znikną resztki grzyba albo będę musiała maluchu jeszcze odszczepić.

Dzisiejsze zdjęcia gromadki.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 53 gości