Muszę się zgodzić z Asią, ostatnio znów sporo się dzieje i jest to dla nas, nie ukrywam, lekko wyczerpujące.
Nasze kocie dzieci są już na miejscu, a my, jako nadopiekuńczy rodzice, razem z Tż mamy bóle żołądka i takie tam
Śmiech śmiechem, ale dzisiaj pojechała Malinka, która tak ciężko przechodziła zapalenie płuc i była już trzema łapeńkami po tamtej stronie, pojechał Okrunio, którego Tż wyciągnąl już z tamtej strony, pojechali też Poincia i Bączuś.
I jak tu się nie obawiać.
Będziemy mieli jeszcze kilka razy okazję do takich myśli.
Jakoś nie brakuje nam tych maluchów po przejściach.
W każdym razie odbieramy dzieciaki po południu, a jutro jedzie kolejna trójka (jeśli nikt się nie pochoruje, to zapisane są Steel, Szwaja i Sand).
Kolejna wycieczka pewnie dopiero za jakiś tydzień jak już skończymy leczenie i bąble zostaną porządnie zbadane i zakwalifikowane.
Napek siusia, choć nie są to jednorazowo jakieś duże ilości, wcześniej było więcej.
W nocy rozszarpał sobie i opatrunek i plaster mocujący wenflon, więc rano zostało mi tylko dokończenie demontażu.
MObilek nie jest w jakimś bardzo złym stanie, ale widzę, że źle się czuje.
To nie jest ten zwariowany i radosny Mobi.
Tepsinka już nie płacze, ale ciągle jeszcze jakaś taka niepewna.
Myślę, że pierwsza rujka już za nami.
Kilkoro maluchów wciąż kicha, ale tym razem choróbsko przechodzi i tak lekko, nie ma wysokich temperatur, ani bardzo złego samopoczucia.
Do towarzystwa na prochach dołączył Iron i w związku z tym mam nieźle pogryziony paluch, podawałam tylko tabletkę do pyszczka
Felviczkowa Tysia już bez antybiotyku i tylko u całej trójki zakraplam wciąż oczy.
Marunia dostała nowe rodzaje puszek z pasztetami Renala i, jak na razie, po troszeczku sobie te nowości podjada.
Ostatnio tylko podchodziła do miski, wąchała i odchodziła
Wśród dużych futer już tylko Pingłin dostaje prochy, nawet oczy u większości są ok (tylko u Rysi jest bardzo nieładnie i muszę mocno zakraplać).
Tylko po tych antybiotykach znowu grzybol się nam u niektórych pojawił (tym razem też u dorosłych)
