Na PKS dzisiaj panowało lekkie rozleniwienie i śpiąca atmosfera

. Na moje wołanie ochoczo przyleciały tylko 3 koty, 2 kolejne wyjrzały z budek i przeciągając się po drodze, przydreptały do miseczek. Czarny grubasek i biało-brązowa koteczka mnie napastowały o jedzonko, ocierając się i barankując, reszta spokojnie czekała aż im nałożę. Zostawiłam wodę (chociaż tej po tych roztopach jest akurat pod dostatkiem), suchą i mokrą karmę. Na rampie 2 czarne mordki siostra Radka i jej tatuś chyba. Po raz pierwszy oba dały mi się pogłaskać

. Ogólnie to na tej rampie chyba jakaś balanga była bo pełno kapsli i syf przeokrutny.
Oczywiście wczoraj chcąc być sprytną, spakowałm jedzonko i wszystko co potrzeba do torby, żeby rano przed pracą już nie musieć się martwić. Na co w nocy moja Kropcia, spenetrowała torbę, wyciągnęła torebkę foliową z suchą karmą, wygryzła dziurkę i skonsumowała co nie co. Dobrze że mój pies Nutka, się nie obudził i nie postaowił jej pomóc bo za dużo bym rano nie zastała:) Kropcia rano oczywiście obeszła swoje dzieło i dumnie przy nim usiadła, z pogardą patrząc na swoją pełną z nocy miseczkę. Ehh te kocie wybryki

A oto i sprawca nocnego harmideru:

A co do pieska to go dzisiaj widziałam przy tym bistro 24h. Super, że jednak ma jakiego opiekuna i domek
