Miałam bardzo niefajny weekend.
W czwartek zakończyliśmy leczenie po pp, maluchy dostały ostatnie antybiotyki, wydawało się, ze już wszystko z nimi ok. W piątek wieczorem Kołek, jeden z Trąbek, zwymiotował, odmówił jedzenia. W nocy był dogrzewany, podawałam sól i glukozę podskórnie, karmiłam Convem. W sobotę o 10 do weta wieźliśmy już szmatkę. Dostał serię leków, cały dzień i następną noc był ogrzewany, znowu podawałam podskórnie sól i glukozę, karmiłam Convem. W niedzielę z Kołkiem już było lepiej, za to Jagódka zaczęła wymiotować. Na szczęście i tak byliśmy umówieni na 10 rano z Łukuciem, więc do weta pojechały dwa maluchy. Niedziela to znowu ogrzewanie, podawanie kroplówek i karmienie - tym razem Jagódki. Mała jest większa, silniejsza od brata, sama zaczęła jeść już wieczorem.
W nocy kociaki uznały że trzeba nadrobić stracony czas, do zabawy włączyła się Zuzia, która jest co prawda młodą kotką, ale naprawdę dorodną... Całe towarzystwo urządziło sobie gonitwy. A na ich trasie nasze łózko

Trzecia noc do tyłu.
Wczoraj do Łukucia zabraliśmy piątkę: Trąbki, Guzika i nasze staruszki. W gabinecie spędziliśmy ponad dwie godziny... Ciapa i Fizia miały pobraną krew, wyniki będą dzisiaj. No i w końcu staruszki załapały się na testy - ujemne na szczęście. Maluchy kontynuacja antybiotyków. No i biedny Guzik...
Guzik choruje od początku. Testy ma ujemne, a węzły chłonne jak piłeczki. Oddech palacza po wypaleniu 2 paczek papierosów. Temperatura to rośnie do 39,5-39,9, to spada do 38,5.... Nie pomogły antybiotyki, Zylexis, nic

Zaczęło się od pobrania krwi, wyniki wskazywały na sprawy nowotworowe

No więc Łukuć zrobił mu biopsję, wyniki będą za 10-14 dni. Ponieważ do biopsji musiał mieć narkozę, więc żeby go za miesiąc nie męczyć ponownie, wykorzystaliśmy to i chłopak wrócił do domu lżejszy o dwa jajka

Kolejna noc z głowy, tym razem pilnowałam Guzika, żeby sobie krzywdy nie zrobił. W transporterku trzymać go nie można, bo zamknięty wpada w panikę straszną

Guzik będzie miał jeszcze RTG płuc, ale musimy odczekać z kolejną narkozą. A bez tego się nie da, bo to panikarz straszny. Na drugie imię ma Cykor
Starsze panie miały na tydzień odstawione wszystkie leki, wczoraj kontrolne badanie krwi, żeby się dowiedzieć co właściwie z nimi jest. Czekamy na wyniki.
Kasy na moje kocice wydalam wczoraj tyle, że głowa mała.
Rachunek od Łukucia za tymczasy też będzie ogromny. Ale tym to się pomartwię później, na razie próbuję je wyprowadzić na prostą. W najlepszym stanie póki co jest Szpilka, ma
tylko grzybka
A wczoraj na koniec dnia ciekawska Szpilka wpakowała się na kuchenkę i opaliła sobie wąsy. Nawet nie zauważyłam kiedy

Wrzask, smród i widok tylnych łap uciekającego w panice kociaka. Już nawet nie wiedziałam, czy ją zabić, czy wyściskać, że nic się nie stało gorszego
Chyba mam dość

Na siedem kotów w domu, sześć kotów bardziej lub mniej chorych. Tylko Zuzia się trzyma cało.