nic nie szkodzi, i tak teraz żyję w takim transie, a Seniorka urodziła Pysię właśnie tu w moim ogródku i tu ma ją w grobie,,,
z panią Olą zrobiłyśmy prawdziwe kocie miasteczko za siatką, dostawiłyśmy jeszcze drewniane palety na spód i wierzch, żeby śnieg nie padał, i będzie świetna kryjówka... pani Ola nie ma pracy, mamy tylko chrupki i już kilka puszek, no i podroby od Czarnulki, to jeszcze na jakiś czas jest, nie chciałabym żeby pani Ola poszła do pracy, bo ma migotanie przedsionków i nie może dźwigać starych ludzi, aby zarobić na kocie jedzonko, ja z końcem miesiąca tracę etat, być może przejdę do spółki, ale to będzie dramat, mam jeszcze dług po leczeniu Pysi, wzięłam pożyczkę 1000 zł i zamiast spłacić mamie kartę kredytową, to wydałam na leczenie, ale na Pysię bym wydała wszystkie pieniądze świata, byle by ją wyleczyć, ale niestety, moja kochana koteczka mnie opuściła, więc w ostateczności pojadę za granicę, wszystko się wali, dziś byłam u neurochirurga który mi na cito wypisał skierowanie na operację kręgosłupa szyjnego, a od jutra kazał nosić kołnierz cały czas...
pani Ola dała dwa przepiękne rękodzieła, haftowane koty w drewnianych ramach, zaraz je wystawię na bazarku....