Witam,
przykro, bo przykro, ale uczciwie będzie napisać przykrą wiadomość o Hermanku, którego adoptowaliśmy rok temu i wokół którego zrobiliśmy trochę szumu na forum
Będzie trochę długa opowieść, ale zainteresowanych zapraszam.
Hermanek odszedł od nas 1 czerwca o godzinie 16:00, kiedy zapadła jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu - uśpienia kotka.
Kocurek przeszedł wiele chorób począwszy od kociego kataru, świerzbu, tasiemca, wszelkich uczuleń, zapaleń itd. - z wszystkiego fachowo leczony.
Na początku tego roku zaczął mieć problemy z oddawaniem moczu, a mając już w tym doświadczenie pobiegłem z nim do weta, gdzie stwierdzono u niego SUK (Syndrom Urologiczny Kota), co związało się z leczeniem antybiotykami i diametralną zmianą diety Hermanka (a ten lubił sobie podjeść

). Po leczeniu i po dwóch dniach kotek już siusiał normalnie, dostał kolejną wyprawkę w postaci odpowiedniej karmy i moczopędnej wody "JAN" (tak proponowano w klinice). Wszystko było dobrze. Herman odzyskał kondycję, biegał jak zawsze, bawił się, wskakiwał mi na ramię żeby go po mieszkaniu nosić niczym Cara

Nawrót SUK nastąpił w kwietniu i tu również po kuracji antybiotykowej Herman wyszedł z tego.
Problem pojawił się z końcem maja, gdzie zwyczajna kuracja nie dawała już skutków.
Hermana próbowano cewnikować, ale był problem z wprowadzeniem cewnika w prącie, które za żadne skarby nie dało się "wywinąć", plus tego, Hermanek bardzo się szarpał i trzeba było podać mu "głupiego Jasia". Po wielu próbach cewnika nie dało się założyć, padła decyzja o otwarciu kota i przeczyszczeniu mu pęcherza i cewki moczowej. Zabieg trwał 3 godziny, gdzie przez pół tego czasu był problem z oczyszczeniem samej cewki. Okazało się, że Hermanek miał narośl w miejscu, która przyszłościowo uniemożliwiała przeprowadzenia wyszycia cewki. Mało tego, jeszcze przed zabiegiem Kotek zaczął dostawać oznaki zatrucia mocznikiem i nie fajnie to wyglądało ... do tej pory mam wyrzuty, czy przypadkiem czegoś źle nie zrobiłem lub zaniedbałem

Zabieg minął, kotka wzieliśmy do domu ...
Jedyna nadzieja była w tym, że nasz Kocurek po wybudzeniu zacznie samodzielnie oddawać mocz.
Herman wybudzał się bardzo długo, bo od 20 po zabiegu dopiero ok. 5 nad ranem zaczął się lekko poruszać. W dzień zaczął chodzić błędnie po domu, nie chciał przyjmować jedzenia i picia, strasznie się ślinił i wymiotował śliną ... i co najgorsze - nie mogł oddać moczu. W następny dzień, w niedzielę, zadzwoniliśmy po weta, ten podał mu kolejne leki, antybiotyk, wzmocnienie, antywymiotne i rozkurczowe ... plus tego zrobiono mu USG, gdzie widać było, że Hermankowi powoli zbiera się mocz w pęcherzu. Dostał kroplówkę, bo wykazywał lekkie odwodnienie i po tym wszystkim zabraliśmy go do domu. Przez noc leżał plackiem przy moim brzuchu, czasami wychodził pobłądzić po mieszkaniu ale siusiu nie zrobił
Nad ranem było już ciężko ... kolejna wizyta u weta, kolejne leki, kroplówka ... po powrocie już nie miał sił się ruszać. Wet powiedział, że MUSI się samodzielnie wysikać, jeżeli do tego nie dojdzie, wieczorem będziemy musieli zrobić mu punkcję (cewnikowanie nie wchodziło już niestety w grę). Koło 15, Hermanek zaczynał już zapadać w śpiączkę, nie miał sił się ruszać, lekko płakał pod noskiem ... zanieśliśmy go to weta (dzięki Bogu pod naszym blokiem).
Weterynarz zmierzył mu temperaturę, która wynosiła 35 C, hipotermia i zapadł najgorszy wyrok ... uśpienie Hermanka

(((
Mimo wszelkich starań, konsultacji z różnymi weterynarzami, nie udało się mu pomóc

(
Hermanek, pocziwy kocur, niesamowity przyjaciel i towarzysz odszedł od nas

(
Mam kupe myśli w głowie, czy czegoś nie spieprzyłem, czy czegoś nie zauważyłem ... nie wiem. Mija kolejny dzień i ciężko mi się patrzy w kącik, w którym stało jego łoże, ciężko jest spać bez 6 kilo na nogach i ciężko jest, kiedy już ta mordka się na mnie nie obraża, kiedy znikam z domu na dłużej niż 2 dni. Smutno jak cholera, bo już nie ma Hermanka, który marudzi żeby z nim pospacerować dookoła bloku. Smutno nawet, kiedy kuweta nie jest upaprana, bo ten małozgrabny kocurek czasami nie trafiał

Smutno, kiedy coś sprzątam lub naprawiam i nie ma mojej cholerki, która zawsze mi w tym towarzyszyła. Kot, który poprawiał humor w najgorszym, nigdy nie miał o nic pretensji, zawsze o wszystko wdzięczny i mający respekt do człowieka. Nawet w najgorszym potrafił kłaść się do kuwety, byle tylko nie nabrudzić poza. Zawsze wesoły i żywy. Napisano kiedyś, że kotek nie może być trzymany z innymi. Ten za to, nauczył naszą drugą na w pół dziką kotkę, czułości, zakopywania kupki w kuwecie

) przede wszystkim zabawy, biegania. Nauczył ją wskakiwać na stół czy parapet (kotka nie ma tylniej nóżki i wcześniej tego nie potrafiła), nauczył ją większej pokory i cierpliwości. Sam miał olbrzymi respekt do niej, pomimo, że kotka 2x mniejsza od niego. Zawsze jej ustępował, oddawał jedzenie i interesował sie nią ... nigdy nie zrobił nikomu krzywdy (no może ja tylko czasami byłem podrapany przez zabawy, ale Herman wykazywał max ostrożności w wyciąganiu pazurków).
Interesował się wszystkim i każdym. Spał z nami w łóżku niczym człowiek. Przepięknie mruczał i tulił się. W ostatnie dni, kiedy już było bardzo źle, resztkami sił potrafił wskoczyć do łóżka i zrobić swój popisowy numer, czyli rozepchnąć się pomiędzy na najlepszej poduszce

). W ostatnich godzinach resztkami sił wstał i połasił się do nogi ... jak dla mnie jego najpiękniejsze pożegnanie, dużo go to kosztowało.
Od 20 lat żyłem z kotami, ale w życiu nie widziałem takiej osobowości, jak Hermanek ... pomimo, że spędziłem z nim jedynie rok. Pociesza mnie tylko fakt, że kotek ze schroniska dostał te jedno roczne niebo u nas i był za to wdzięczny, jak i my jemu.
Tłumaczymy sobie jego odejście faktem, że może czeka kolejna bidula na nas. Dorotka, nasza dobra przyjaciółka i kociara napisała, że "Podobno lekarstwem na starą miłość jest nowa miłość", to się wszystko zgadza ... ale na ten czas nie potrafię jeszcze myśleć o innym, niż Hermanek. Nie chcę brać narazie kolejnego kocurka, bo było by to niesprawiedliwe - szukałbym cech Hermana, a tego się nie da zrobić. Musi minąć czas, a ten będzie długo płynął zanim się przyzwyczaimy
Za nikim tak nie płakałem jak za Hermankiem ... pozostał po nim pusty kojec i głuche mieszkanie ...
Jeżeli ktoś doczytał do końca, dziękuje

)
Kilka fotek:
Hermanków kilka:
Hermanek ogrodnik: bardzo lubił kwiatki
Hermanek pantoflarz
Hermanek kłębuszek, uwielbiał naszą sofę. Jako jedyny miał prawo wskoczyć na nią z brudnymi łapkami
Herman filozof, dumający w swoim ukochanym kojcu koło łóżka
"Zdobyć przyjaźń kota nie jest rzeczą łatwą. Nie lokuje on swych uczuć nierozważnie: może zostać Waszym przyjacielem, jeśli jesteście tego godni, ale nigdy waszym niewolnikiem."
Théophile Gautier