No może poza takim, że dzisiaj rano zrzuciłam Rixę z łóżka. Mocno zaspana byłam i chciałam, żeby się ode mnie odczepiła, przestała mnie ugniatać, dawać mokre buziaczki i wpychać swoje futro do ust.
Więc wzięłam i przesunęłam kota - z impetem niestety, kota wyleciała za krawędź i gruchnęła o ziemię
Fakt, poszła sobie. Tylko teraz ja mam wyrzuty sumienia...
Panienki grzeczne są nadzwyczaj, pięknie bawią się ze sobą i z Maluccim oraz Narcyzem. Apetyty mają nieziemskie, niedługo się chyba toczyć będą.
Nadal takie nie do końca adopcyjne są - walczymy z zapaleniem dziąseł, podrażnionymi spojówkami i tym nieszczęsnym trądzikiem na bródkach. U Rezedzi jest w miarę łatwo, bo ogoliliśmy jej tam futerko. Pozostałe dziewczyny oszczędziłam, nie chciałam ich oszpecać. Tyle tylko, że nurkowanie w futrze, żeby umyć skórę i posmarować ją maścią, to mordęga. Więc niestety chyba się poddam i ogolę im bródki - no i pozostanie liczyć na to, że trafię na jakiegoś amatora golonych kotów, kto je zechce w takim stanie



