Ech życie. Znów smutniejszy fragment wątku.
Małe chloraczki zostały dwie. I niestety - nie jest z nimi dobrze. Jako iż dużo osób pyta o przyczyny - spróbuję je tu opisać.
Kocięta po urodzeniu wysysają w mleku matki przeciwciała. Te przeciwciała pojawiają się w tzw. siarze, która szybko zanika. I te przeciwciała (tzw. odporność matczyna) są w nich jakiś czas, dopóki nie znikną. Zwykle następuje to w okolicach 8-ego tygodnia, choć oczywiście ten czas jest zmienny osobniczo.
Mama chloraczków jest bardzo dzika, przede wszystkim bardzo lękliwa. Przez pierwszych kilka dni właściwie w ogóle nie wychodziła nawet na jedzenie z kartonika, potem zaczęła wychodzic, ale dopiero w nocy. Jest tez nosicielka SILNEGO KK i ma grzybice. Czyli: chuda, dosc slaba kotka, w silnym stresie. Czyli nienajlepszy pokarm. Liczny miot. I gotowy zestaw patogenow gotowych do ataku.
Z braku miejsca w DT nie mialam mozliwosci zabrania maluchow i karmienia ich z butelki. Byly zabrane od poczatku z mysla "jak sie uda to dobrze, jak nie, to trudno". Sad but true.
Czyli maluchy dosc slabo karmione, mniejsze niz powinny byc.
Kocieta koncza 6 tygodni. Kotka zaczyna chorowac, silnie. Trzeba bylo wejsc z leczeniem. I zabrac jej kocieta, ktore ja coraz bardziej oslabialy. Inaczej by nie przezyla.
Dla kociat (kiepsko rozwinietych) - stres. I coraz mniej przeciwcial. W tym momencie kociaki nagle choruja. Od pierwszego dnia cholernie silnie. Drugi dzien choroby - to juz rozwiniete zapalenie pluc u przynajniej 3-ech. Rozpoczyna sie walka. Właściwie każdy z kociaków przechodzi przez fazę bardzo ostrego kryzysu. Część w tym momencie odchodzi (n. Krówek), część ma siłę jeszcze trochę powalczyć.
Częstym powikłaniem po chorobach ukłądu oddechowego (wiążących się przecież z gorszą dostawą tlenu - również u ludzi) są powikłania w mięśniu sercowym. Nie mamy możliwości teraz tego sprawdzić, ale jestem przekonana (na podstawie dotychczasowych obserwacji, niestety mam z tym stale kontakt, przez ciągłe bywanie w lecznicy), że opróćz płuc te kociaki miały też zmienione serca. I tu właśnie najprawdopodobniej jest odpowiedź na pytanie o przyczynę nagłego pogorszenia (od wczoraj jest tak z Czarną Brodą). Niestety rokowania są złe.
Ze spraw również niewiesołych - nowe, pilne kocięta do łapania. Na sao łapanie jestem juz umówiona, tylko nie wiem co zrobić ze złapanymi...
I - pisałam o tym wczoraj w wątku o tymczasach i łapankach - BARDZO potrzebuję pomocy, tzn. przejęcia ode mnie przynajmniej Małejburej i Biśka. Oba mają grzybka do doleczenia (leki dam oczywiście), oba są przemiłe. MUSZĘ SZYBKO zmniejszyć liczbę kotów w mieszkaniu, a te 2 są najmniej kłopotliwe do przekazania (poza tym chloraki na razie nie sypią futrem...).