ech..
Moderator: Estraven
OKI pisze:Na wiosnę, to już nie będzie można łapać, wg Ciebie, bo te podrostki będą miały własne maluchy
salvadoredali67 pisze:OKI pisze:Na wiosnę, to już nie będzie można łapać, wg Ciebie, bo te podrostki będą miały własne maluchy
Olgo, zdaje sobie z tego sprawę. Smutne to jest. Ale w zgodzie z własnymi przekonaniami uważam, że po prostu trzeba kastrować, kastrować i jeszcze raz kastrować.
W sumie gdyby była kasa ( choćby miasto) to można łapać, łapać i jeszcze raz łapać.
Nie mogę za innych mówić, ale ja chętnie oddam wiele wiosennych czy letnich wieczorów po pracy na łapanki: siedzenie przy klatkach i wożenie do weta na zabieg. nie mam kasy na zabiegi. Ale jeśli będzie kasa ja mogę jeździć z koteckami ile dusza zapragnie.
Co do sensu działań: wiesz kiedy poczułem najbardziej sensowne działania? w pewna dziwną , zimna niedzielę zadzwoniła Aleba i powiedziała , ze mogą złapać z Alebem kota na Powązkach i potrzebują transportu. Aleb wziął go na ręce.wcale nie do klatki. A ja zawiozłem kotecka z Alebą do bolidupca. I wiem, że koteckowi bardzo to było bardzo potrzebne. Bez tego by pewnie nie przeżył. To jest satysfakcja . i działanie zgodne z moim kręgosłupem moralnym.
ale również takie działania, jak odławianie kociąt wolnożyjących - dadzą się oswoić i wyadoptować a nie powiększa puli wolnożyjących. OKI pisze:salvadoredali67 pisze:OKI pisze:Na wiosnę, to już nie będzie można łapać, wg Ciebie, bo te podrostki będą miały własne maluchy
Olgo, zdaje sobie z tego sprawę. Smutne to jest. Ale w zgodzie z własnymi przekonaniami uważam, że po prostu trzeba kastrować, kastrować i jeszcze raz kastrować.
W sumie gdyby była kasa ( choćby miasto) to można łapać, łapać i jeszcze raz łapać.
Nie mogę za innych mówić, ale ja chętnie oddam wiele wiosennych czy letnich wieczorów po pracy na łapanki: siedzenie przy klatkach i wożenie do weta na zabieg. nie mam kasy na zabiegi. Ale jeśli będzie kasa ja mogę jeździć z koteckami ile dusza zapragnie.
Co do sensu działań: wiesz kiedy poczułem najbardziej sensowne działania? w pewna dziwną , zimna niedzielę zadzwoniła Aleba i powiedziała , ze mogą złapać z Alebem kota na Powązkach i potrzebują transportu. Aleb wziął go na ręce.wcale nie do klatki. A ja zawiozłem kotecka z Alebą do bolidupca. I wiem, że koteckowi bardzo to było bardzo potrzebne. Bez tego by pewnie nie przeżył. To jest satysfakcja . i działanie zgodne z moim kręgosłupem moralnym.
To działaj zgodnie ze swoim kręgosłupem, ale nie próbuj poprawiać cudzych.
Ja Ci nie bronię - łap te podrostki, bo po raz n-ty piszę, że to trzeba zrobić. Nikt Ci nie każe odchowywać kociąt.
Jestem po prostu pewna, że po "wielu wiosennych czy letnich wieczorach po pracy na łapanki" sam dojdziesz do tego, dlaczego łapiemy teraz kocięta.
To jest po prostu najpewniejsza metoda, żeby te akurat kocięta się już nie rozmnażały. I nie miały dzieci już na jesieni.
Matka tych kociąt to osobna historia - prawdopodobnie jedyna metoda, żeby ją złapać, to właśnie wyłapując kocięta najpierw. Małe, właśnie teraz, bo za chwilę będzie je miała w dupie, a "kochać" będzie już następne w drodze.
Życie jest brutalne, ale to jest najprostsza i skuteczna metoda. Po prostu.
alix76 pisze:Salvadore, pewnie Cie nie przekonam, bo masz już swoją koncepcję, ale spróbuję. Miasto NIE JEST naturalnym środowiskiem dla kotów. Brakuje w nim miejsc schronienia "naturalnych", pokarmu "naturalnego" - nadrabia się to "sztucznie" (karmiciele, budki). Możliwości dostarczenia tych dóbr są ograniczone - ergo - nie należy pomnażac populacji wolnożyjącej. Temu służą KASTRACJEale również takie działania, jak odławianie kociąt wolnożyjących - dadzą się oswoić i wyadoptować a nie powiększa puli wolnożyjących.
Gdybyśmy tak bardzo chcieli hołdować "twardej matce naturze i jej prawom" - to regulację populacji zostawilibyśmy kk, pp i wypadkom komunikacyjnym zamiast ingerować. A w ogóle, to zgodnie z naturą należałoby spać w jaskini i jeść surowe mięso.
I bardzo proszę o powściągliwość w wypowiedziach.
salvadoredali67 pisze:Co do sensu działań: wiesz kiedy poczułem najbardziej sensowne działania? w pewna dziwną , zimna niedzielę zadzwoniła Aleba i powiedziała , ze mogą złapać z Alebem kota na Powązkach i potrzebują transportu. Aleb wziął go na ręce.wcale nie do klatki. A ja zawiozłem kotecka z Alebą do bolidupca. I wiem, że koteckowi bardzo to było bardzo potrzebne. Bez tego by pewnie nie przeżył. To jest satysfakcja . i działanie zgodne z moim kręgosłupem moralnym.
.Agneska pisze:Zbyt wiele malych trupkow widzialam po piwnicach, smietnikach i tym podobnych uroczych miejscach. Zycie w nienaturalnym miejskim srodowisku mialy krotkie i na dodatek raczej szczescia nie zdazyly nalapac - glodne, zmarzniete, chore, smierc czesto mialy rownie podla jak to krotkie zycie.
I dlatego kazdego malucha, ktorego znajduje zabieram mamusi. Bo szanse na przezycie ma w granicach kilku procent. Przy mnie zdecydowanie wieksze. A kocia mamusia - najczesciej "co z oczu to z serca", mniej brzuchow do wykarmienia, mniejszy klopot, 2-miesieczne sa na ogol porzucane samopas, krotkotrwala jest ta milosc macierzynska.
A matka natura... Mnie by juz od dawna nie bylo na swiecie, pewnie jest nas wiecej takich sztucznie utrzymanych przy zyciu. I nie narzekam na to, ze mi sie udalo wbrew naturze.
Aleba pisze:salvadoredali67 pisze:Co do sensu działań: wiesz kiedy poczułem najbardziej sensowne działania? w pewna dziwną , zimna niedzielę zadzwoniła Aleba i powiedziała , ze mogą złapać z Alebem kota na Powązkach i potrzebują transportu. Aleb wziął go na ręce.wcale nie do klatki. A ja zawiozłem kotecka z Alebą do bolidupca. I wiem, że koteckowi bardzo to było bardzo potrzebne. Bez tego by pewnie nie przeżył. To jest satysfakcja . i działanie zgodne z moim kręgosłupem moralnym.
Zastanowiłam się właśnie, jaki moment ja bym wskazała, gdyby mnie ktoś zapytał o najbardziej sensowne działanie.
Jakoś tak od razu przyszedł mi do głowy wieczór, kiedy z Aśką i Marcinem odgruzowywaliśmy piwnicę na Krasiczyńskiej. Piwnicę pełną gratów, śmieci, kocich odchodów oraz trupków kociąt. Piwnicę, w której wyjątkowo zjadliwy wirus kociego kataru wyżerał kociakom oczy mniej więcej w wieku 6 tygodni.
Odgruzowywaliśmy ją dlatego, że gdzieś w głębi siedział kolejny miot. W gnieździe. Z matką.
Tak, zabraliśmy go. Miałam te kociaki na tymczasie. 5 sztuk, 3 kocurki i 2 kotki. Żyją do dzisiaj, są piękne i zadbane, szczęśliwe w nowych domach. Tam nie miałyby najmniejszych szans, zostałyby po nich najwyżej małe szkieleciki.
Ty to zawsze hardcorem droga Alebo.
Ale pozostanę przy dorosłych. takich do
I ogólnie do wszystkich - obie strony mają swoje racje i są do nich przekonane. Dość mocno. Spróbujmy się ze sobą nie zgadzać kulturalnie. Proszę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Wix101 i 55 gości