[Białystok11]nadal kociakowo :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lis 19, 2011 22:12 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

pchelka pisze:Po prostu nadmierny wywiad środowiskowy przed czasami jest nie na miejscu, zniechęca. Nigdy wszystkich losowych wypadków nie da się przewidzieć. Może być piękny dom, zabezpieczony od a do z a ludzie wbrew pozorom średni.. Trzeba znaleźć złoty środek.

wywiad środowiskowy to rozpytywanie sąsiadów o dany dom,dana osobę... 8)

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Sob lis 19, 2011 22:14 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

ellza1 pisze:
J.D. pisze:Po ostatnich telefonach z Białegostoku w sprawie adopcji mam pytanie:Czy wydajecie koty do domków z niezabezpieczonymi balkonami,oknami ? Czy twierdzenie dzwoniących,że łatwiej adoptować kota z Kotkowa niż ode mnie to prawda czy pomówienie? Czy koty będące pod opieką fundacji są tak wydawane?
Zastanowiło mnie to gdyż na moje stwierdzenie,że fundacja też "RACZEJ "nie odda kota do domu bez zabezpieczeń kolejny raz usłyszałam stwierdzenie,że nie mam racji...że można dostać kota z fundacji...przy ostatnim telefonie słyszałam w tle gniewny głos pana mówiący do pani :..."Nie zawracaj sobie głowy.Bierz z kotkowa"....nie mam zamiaru rozpętywać jakis afer ale kolejny raz adopcja mojego tymczasa nie dochodzi do skutku właśnie z powodu zabezpieczeń a raczej ich braku...


I.D. ja mam niezabezpieczone okna i balkon ( z różnych przyczyn ) Mamy 6 własnych futer i czasami tymczasy. Ja i Tż pilnujemy bardzo ich bezpieczeństwa, nigdy na balkon nie wychodzą same ( zdarza się, że ucieknie jakaś bźdźągwa lub bźdźwąg :mrgreen: , np. jak niosę pranie. Okna uchylne uchylamy tylko jak jesteśmy w domu ) . Może najlepszym na świecie domem nie jesteśmy, ale myśle, że nie najgorszym. Wydaje mi się, że zabezpieczenie to nie wyznacznik, raczej rozmowa z potencjalnym domem. jak widzą zapewnienie bezpieczeństwa pomimo pewnych niedociagnięć

ps. zmiany to literówki :lol:

rzeczywiście -trudno wymagać zabezpieczeń jak samemu się ich nie ma... :wink:
gorzej bedzie jeśli pewnego dnia "ta bżdżwiągwa" ucieknie na balkon i błyskawicznie skoczy na poręcz balkonową za ptaszkiem... :?
że co?że nie robią tego Twoje koty?? zawsze kiedyś jest ten pierwszy raz...

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Sob lis 19, 2011 22:22 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

I. D z całym szacunkiem do tego co robisz - jesteś złośliwa , nie widzę powodu, ale każdy ma swój charakter . U mnie koniec tematu

ellza1

 
Posty: 1528
Od: Pt kwi 18, 2008 9:14
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob lis 19, 2011 22:24 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Nie zapominajmy, że czasmi kot też wybiera sobie właściciela.
Wielokrotnie przyjeżdzali do mnie ludzie poznać wszystkie kotki i brali tego, który w jakiś sposób nawiązał z nimi kontakt a to zagadał a to łapka zaczepiał a to sie przytulał.
Myślę, że każdy DT gdy oddaje kotka ma przeświadczenie, że to jest ten właściwy domek.
Owszem zdarzaja sie wyjątki, że ludzie okazują się nieodpowiedzialni. Ale takie nieudane adopcje sa chyba nieuniknione.
Na szczęście to wyjątki:)

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

Post » Sob lis 19, 2011 22:25 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

asika5 pisze:To ja wypowiem sie za siebie.
1. J.D. tobie ludzie mówili takie rzczy a mi np. że jak z kotkowa to oni nie chcą bo tam same chore koty wydają
Niektórzy na samą wiadomość o umowie adopcyjnej rezygnują i rozłączają sie bez pożegnania. Niektórzy dzwonia przygotowani i zasypują mnie lawina fachowych pytań. Tak więc co człowiek to inne podejście. Myślę, że każdy z nas potrafi wyczuć po kilku minutach rozmowy czy dana osoba powinna mieć kota.
2. Co do balkonów to przyznam się, że sama nie posiadam osiatkowanego i nie stawiam takiego warunku DS. Z doświadczenia wiem, że jak ktos chce to potrafi upilnować kota. Zawsze można razem z kotem pobyć na balkonie a jak się chce otworzyć drzwi balkonowe to kotka można zamknąć w innym pokoju. Zresztą mój Wiktor przebywa sam na balkonie i nie w głowie mu łażenie po barierkach czy skakanie z wysokości.
Owszem umoralniam ludzi o możliwości zabezpieczenia balkonu i o zachowaniu ostrożności przy otwieraniu okien. Ale uważam, że osoba adoptująca bierze odpowiedzialność na siebie za bezpieczeństwo swego nowego człokna rodziny.
3. Przy obecnej bezdomności zwierząt każdy DS jest na wage złota i nie można stawiać zbyt wygurowanych wymagań, bo sa różne domy. Takie, które są w stanie zaoferować luxus jak rówież i takie które oferują warunki takie na jakie ich stać. Zostańmy przy tym, że decydującym i w mojej ocenie najważniejszym warunkiem adopcji pozostanie jeden z pkt. umowy ,,kote jest do kochania".

nie do wiary...a ile lat ma Wiktor?
wiesz-ja poznałam taką rodzinkę bardzo kochającą koty-świetni ludzie-serio,serio-i tak bardzo kochają koty-też serio,serio-kochają rzeczywiście...nie mogą żyć bez kotów i zawsze mają w domu jakiegoś...w ciągu 15 lat przewinęło się przez ich dom ponad 10kotów-"bo kotek jest do kochania"...bezpieczeństwa nie trzeba mu zapewniać :?
może i jestem złośliwa-ale jednak to prawda,że wydajecie koty do domów bez zabezpieczeń chociaż na moim wątku jest wypowiedż,że to FAŁSZ... 8)
z mojej strony to podsumowanie.

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Sob lis 19, 2011 22:35 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

ja też tamat wyczerpałam

No i Tygrysa nie ma :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: wołam go cały czas

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

Post » Sob lis 19, 2011 22:37 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

J.D. pisze:nie do wiary...a ile lat ma Wiktor?


ok 6 lat a Lola wychodząc na balkon bez zapezieczeń dożyła ok 20 lat

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

Post » Sob lis 19, 2011 22:41 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Ja podpowiem że "wizyta przedadopcyjna" nie musi oznaczać takiego formalnego, urzędowego sprawdzenia. Nie wiem czy sama bym się na coś takiego zgodziła :roll:
Ale swoje tymczasy starałam się wozić do nowych domów - jeśli okazywało się że jednak nie jest to odpowiednie miejsce można powiedzieć, że a/kotek zwymiotował b/ zachorował itd i wyjść nie zostawiając kota. I wilk jest syty i kot cały :wink: Tj ludzie nie uznają, że jesteśmy nawiedzeni :D a kota nie dostaną.
Zdaje się że np z Beatką zdarzylo nam się tak ewakuować z domu na Kopernika, niedaleko więzienia? Woziłysmy koteczkę, dom przy samej ulicy, kobieta niereformowalna. Trudno, piękna (zdaje się?)Tri wróciła do Beatki...
Ula też nie zostawiła swojego przystojnego łaciatego paskudnika na wsi koło Tykocina. Wg niej kot tam nie pasował i tyle. Inny kot - tu akurat Wanilka sprawdziła się świetnie i jest szczęśliwa.
Kwestia wyczucia.
Obawiam się jednak, że pomimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. można się starać i na rzęsach stanąć a i tak zdarzają się powroty z adopcji i inne paskudne sytuacje.
Znam panią która się stara ich unikać - hoduje 15 kotów na 3 piętrze. Nie powiem, syfu nie ma. Pani się stara (byłyśmy tam z Kasią kilka razy, czasem z zaskoczenia ) Pani jednak niechętnie coś oddaje, bo gdzie im będzie lepiej? Pozostaje jednak się zastanowić, czy koty naprawdę są w takim ścisku szczęśliwe :roll:
Obrazek 
:: Pomóż nam informować o 1% - zamieść w swojej stopce banerek - wklej do podpisu poniższy kod ::
Kod: Zaznacz cały
[url=http://kotkowo.pl/jedenprocent][img]http://kotkowo.pl/jedenprocent/kotkowo_jedenprocent.gif[/img][/url]

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob lis 19, 2011 23:44 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

aga&2 pisze:Ja podpowiem że "wizyta przedadopcyjna" nie musi oznaczać takiego formalnego, urzędowego sprawdzenia. Nie wiem czy sama bym się na coś takiego zgodziła :roll:
Ale swoje tymczasy starałam się wozić do nowych domów - jeśli okazywało się że jednak nie jest to odpowiednie miejsce można powiedzieć, że a/kotek zwymiotował b/ zachorował itd i wyjść nie zostawiając kota. I wilk jest syty i kot cały :wink: Tj ludzie nie uznają, że jesteśmy nawiedzeni :D a kota nie dostaną.
Zdaje się że np z Beatką zdarzylo nam się tak ewakuować z domu na Kopernika, niedaleko więzienia? Woziłysmy koteczkę, dom przy samej ulicy, kobieta niereformowalna. Trudno, piękna (zdaje się?)Tri wróciła do Beatki...
Ula też nie zostawiła swojego przystojnego łaciatego paskudnika na wsi koło Tykocina. Wg niej kot tam nie pasował i tyle. Inny kot - tu akurat Wanilka sprawdziła się świetnie i jest szczęśliwa.
Kwestia wyczucia.
Obawiam się jednak, że pomimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. można się starać i na rzęsach stanąć a i tak zdarzają się powroty z adopcji i inne paskudne sytuacje.
Znam panią która się stara ich unikać - hoduje 15 kotów na 3 piętrze. Nie powiem, syfu nie ma. Pani się stara (byłyśmy tam z Kasią kilka razy, czasem z zaskoczenia ) Pani jednak niechętnie coś oddaje, bo gdzie im będzie lepiej? Pozostaje jednak się zastanowić, czy koty naprawdę są w takim ścisku szczęśliwe :roll:

pozostaje zastanowić się czy to nie patologia...
wiem,że nie da się przewidzieć wszystkiego ale trzeba przynajmniej minimalizować...
Mam kota-Brykiet się zwie...Najcudowniejszy kot pod słońcem...Bardzo przypadł do gustu p.Uli T.
z salonu dla psów....w/g waszych standardów [moich też] powinnam była go oddać-świetny dom :ok: tego jestem pewna...jednak najpierw stworzyłam pewien scenariusz,który mógłby się zdarzyć choć nie musiał...i nie chodziło tu o balkony czy okna.....pomyślałam o dziecku...synek pani Uli miał wtedy 3,5r.....i nie chodziło o to ,że Brykiet zrobiłby krzywdę małemu...pomyślałam:Brykiet jedzie do nowego,nieznanego miejsca-stres-obcy ludzie-obce koty-obcy pies-i w tym wszystkim mały chłopiec-jak go uchronić w razie czego?...pani Ula zrozumiała o co się martwię...
trzeba starać się przewidywać...to wszystko..... bo potem jest tylko żal...
bardzo żałuję,że Brykiet nie trafił do domu pani Uli ale gdyby w razie draki całego zwierzyńca stała się krzywda małemu chłopczykowi NIGDY bym sobie tego nie wybaczyła...

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 1:06 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

asika5 pisze:dobra
Dziś szczęśliwie do swojego wspólnego DS trafiły: mój mały Tygrysek (ostatni z rodzinkiPL) oraz uroczy mruczący Koksik.
To pierwsze kotki w rodzinie więc radość tym większa. Wiadomo, że zaklimatyzowanie sie i wzajemne poznawanie zajmie kilka dni, ale jestem pewna, że nowi właściciele za jakiś czas powiedzą: ,,a jak my do tej pory żyliśmy bez kotów" :ryk:
Tak jak w przypaku Marty od Kropeczki, prawda?

no i ta zła
nie wiem czy powinnam już się martwić, ale Tygrys wyszedł rano na podwórko i do tej pory nie wrócił. Nawoływałam, szukałam i ani śladu. Nigdy się nie oddalał spod klatki i stawiał sie na każde moje zawołanie. Bardzo żadko zostawał sam na podwórku, bo zawsze sie mnie pilnował i wracał razem z nami do domu po spacerze. Dziś chiał sobie powąchać więc go zostawiłam. I już więcej go nie widziałam. :cry:



Święte słowa, dom bez kota to nie dom;)
Boże, żeby tylko się znalazł;(((
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Marta_od_Kropeczki

 
Posty: 650
Od: Nie paź 16, 2011 14:26
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie lis 20, 2011 8:59 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

J.D. pisze:
dorotak97 pisze:
J.D. pisze:Po ostatnich telefonach z Białegostoku w sprawie adopcji mam pytanie:Czy wydajecie koty do domków z niezabezpieczonymi balkonami,oknami ? Czy twierdzenie dzwoniących,że łatwiej adoptować kota z Kotkowa niż ode mnie to prawda czy pomówienie? Czy koty będące pod opieką fundacji są tak wydawane?
Zastanowiło mnie to gdyż na moje stwierdzenie,że fundacja też "RACZEJ "nie odda kota do domu bez zabezpieczeń kolejny raz usłyszałam stwierdzenie,że nie mam racji...że można dostać kota z fundacji...przy ostatnim telefonie słyszałam w tle gniewny głos pana mówiący do pani :..."Nie zawracaj sobie głowy.Bierz z kotkowa"....nie mam zamiaru rozpętywać jakis afer ale kolejny raz adopcja mojego tymczasa nie dochodzi do skutku właśnie z powodu zabezpieczeń a raczej ich braku...

J.D. czy to oznacza że zanim wyadoptujesz kota najpierw jedziesz obejrzeć mieszkanie w którym zamieszka Twój podopieczny?

co więc według Ciebie oznacza termin "wizyta przed adopcyjna"???

A nie wystarczy zobowiązanie że zasiatkują balkon za tydzień lub dwa?Zobowiązują się również do sterylizacji.Sprawdzasz to jakoś?Ja bym taką Panią sprawdzającą pogoniła spod drzwi a kota i tak bym znalazła(kupa ogłoszeń na różnistych portalach.Nie będzie mi tu baba w gary zaglądać :mrgreen: )
BAMBI I TROLKA
Obrazek
"Człowiek jest wielki nie przez to, co ma,
nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym
dzieli się z innymi."

dorotak97

 
Posty: 3297
Od: Wto gru 23, 2008 11:52
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie lis 20, 2011 9:14 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

asika5 pisze:Nie zapominajmy, że czasmi kot też wybiera sobie właściciela.
Wielokrotnie przyjeżdzali do mnie ludzie poznać wszystkie kotki i brali tego, który w jakiś sposób nawiązał z nimi kontakt a to zagadał a to łapka zaczepiał a to sie przytulał.
Myślę, że każdy DT gdy oddaje kotka ma przeświadczenie, że to jest ten właściwy domek.
Owszem zdarzaja sie wyjątki, że ludzie okazują się nieodpowiedzialni. Ale takie nieudane adopcje sa chyba nieuniknione.
Na szczęście to wyjątki:)

nieuniknione to są śmierć i podatki-jak mówią dowcipni :wink:
BARDZO PRZEPRASZAM,że jeszcze wróciłam do sprawy-tylko gwoli ścisłego wyjaśnienia...
Wiem,że robicie dużo dla bezdomnych kotów,wiem ,że poświęcacie czas,siły i pieniądze dla ich ratowania!
Jednak dopóki ludzie zbyt łatwo będą mogli otrzymać "zaopiekowanego" kota bo jest ich dużo to.......zawsze będzie ich dużo.....jak coś przychodzi bez trudu to się nie dba o to...
dlatego jest tyle porzuconych DOMOWYCH ZADBANYCH kotów...bo znudził się...bo chcemy inny kolor...bo chcemy puchatego....bo zestarzał się....bo zachorował....
jeśli ma się coś zmienić to trzeba edukować ludzi skutecznie....
co z tego jeśli mówicie o niebezpieczeństwach grożących kotom jeśli i tak tego kota oddajecie mimo to...
co z tego jeśli sami nie stosujecie w życiu,w praktyce tego co przekazujecie w teorii...
nawet jeśli pilnujesz kota na balkonie to czy dla własnej wygody nie lepiej go zabezpieczyć??
żeby wymagać i uczyć trzeba dawać przykład...statystyki to nie wszystko....
teraz nie dziwię się,że nic się nie zmienia...
dorotak97-dla mnie jest ważne to co oswoiłam.....wasze DOWCIPNE podejście sprawia,że ludzie nie szanują kotów...jeśli jeszcze dodatkowo poczytają sobie wpisy tutaj...
byłam naiwna sądząc,że wy zmieniacie świat...nie -wy tylko pomagacie kotom i zawsze będziecie miały co robić....bez prób zmian podejścia wasza praca [w tym także moja,także innych] nigdy się nie skończy....
a co wy nie sprawdzacie czy zrobili co obiecali? czy choćby wysterylizowali? to co się dziwić,że populacja kotów się nie zmniejsza?
Ostatnio edytowano Nie lis 20, 2011 9:22 przez J.D., łącznie edytowano 1 raz

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 9:20 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Obrazek

kassja

 
Posty: 3417
Od: Czw lut 05, 2009 23:24
Lokalizacja: Białystok KOTKOWO

Post » Nie lis 20, 2011 10:02 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

dorotak97 pisze:Ja bym taką Panią sprawdzającą pogoniła spod drzwi a kota i tak bym znalazła(kupa ogłoszeń na różnistych portalach.Nie będzie mi tu baba w gary zaglądać :mrgreen: )

i to jest wypowiedż osoby działającej dla dobra kotów...
przepraszam....ręce opadają......
żeby nie było-nie chcę jakiś przepychanek słownych...ale takie podejście to jakiś ciemnogród
przecież to wy macie coś zmieniać...tylko chyba trzeba najpierw zacząć od siebie... :wink:

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Nie lis 20, 2011 10:32 Re: [Białystok11]nadal kociakowo :(

Tygrysa nie ma nadal. Cała noc czuwałam przy oknie i wołałam. Z rana szukałam i ani śladu :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Evilus, Google [Bot] i 236 gości