Herbatnik u mamy zaczął rozrabiać. Najpierw nasikał na jeden dywanik - skórę owczą. Potem ( po kilku godzinach) na drugi zrobił wielkiego qupala - z jednej strony ulga, bo od niedzieli rana nie miał wypróżnień, ale z drugiej strony masssakra

A ja go polecałam jako czystego, grzecznego kotka

Dzisiaj chyba pojadę do niego i sobie z nim porozmawiam. Jak tak dalej pójdzie, dostaniemy eksmisję.
Obiecałam mamie odkupić skóry, ale zarzekała się, że nie są jej do życia niezbędne. Przekonałam ją, że skóry można prać w pralce na delikatnym programie w płynie do wełny. Tylko suszyć nie na kaloryferze. Ale do końca nie jestem przekonana. Ma może ktoś doświadczenie z takimi skórami
I z takim kotem? Czy to tylko stes? Czy jakaś manifestacja? Poza tym jest ok, chodzi za mamą, domaga się głaskania, ma dużą przestrzeń, zero innych zwierząt, dużo jedzenia, masaże brzuszka...
U mojego syna w pokoju też raz oqupał materac, myślałam, że to wypadek, bo miał trochę zaparcie. Ale teraz zaczynam się obawiać, czy to nie jakiś zwyczaj? Kto zechce qupającego kota????

Nie mogłam wczoraj usnąć ze zmartwienia.