minigaleryjka cudowna
eh nie wiem czy te domki się poznajdują. Zaraz minie grudzień i coś czuję że żaden z moich podpiecznych nie spędzi tych świąt we własnym domku.
Marcelek w sobotę trafił do lecznicy, bo choróbsko strasznie go męczyło. Miał już wysoką gorączkę, prawie nie wychodził z szafy- po antybiotykach i tolfie jest troszkę lepiej. Ogłaszałam Lusię-jest śliczna, młodziutka i ma super charakter-...zero telefonów a mała dziś rano kichała jak z armaty, czyli pewnie znów się pochoruje....a ja już nie daję rady, wiem że to głupio zabrzmi, bo nie mam nowych tymczasów, ale mam za sobą ciężki powrót z dość dalekiej podróży, jeszcze sama nie wiem czy wróciłam na dobre i jeszcze długa droga przede mną żeby stanąć pewnie na nogi...i po prostu na te koty brakuje mi sił. Tym bardziej że ciągle dochodzą do mnie słuchy o kolejnych biedach, a to wyrzucony pies na Piastów w Krakowie, a to koty chorującej pani, a to jeszcze ta baba z mazańcowic z 38 psami, a to wieści ze schroniska-straszne, smutne, ponure, okropne...jeszcze ludzie potrafią tak mocno i boleśnie uderzyć słowem, bo śmiałam odmówić pomocy, której ode mnie wręcz żądano, mówiąc że ja muszę pomóc.