» Pon gru 21, 2009 22:38
Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26
Bożenko, jestem z Tobą...
Wiem, że to trudna i ciężka decyzja, ale obawiam się, że w obecnej sytuacji - już jedyna słuszna. Mamy tę możliwość, straszną i bolesną, ale jednocześnie w tym bólu cudowną, by pomóc Im odejść spokojnie, gdy nadejdzie czas.
Nie zastanawiaj się, po co było to leczenie, bo było potrzebne, by dać Jej szansę. Zawsze trzeba próbować, dopóki jest cień nadziei, nawet jeśli finalnie ta nadzieja znika i zostaje tylko rozpacz.
Usiłujemy tu podtrzymać się na duchu, szukamy rozwiązań, wiary, że uda nam się wygrać.
Czasem się udaje, ale jednak częściej przegrywamy, bo to straszna choroba. Ale to nie znaczy, że nie warto próbować.
Trzymaj się jakoś i ucałuj Kajeczkę.