Po wigilijnym dyżurze:
Zdrowa:
Jak przyszłam Arletka wymiotowała.
Mokrego prawie nie jadły, chyba nie podchodzi im winston w puszce. Tylko Józio wszamał swoją porcję i jeszcze dostał dokładkę.
Poza tym ok, pasta podana, oczy przemyte.
Kwarantanna:
Michałową przeniosłam do dolnego boksu i zrobiłam jej podwójny, bo część i tak była niewykorzystana. Chyba jednak lepiej jej na dole, wychodziła na krótkie spacerki po kociarni i "przyjmowała gości". Z mniejszymi kotkami ma dobre relacje. Podałam jej pół tabletki oraz pastę. Mało jadła, trochę podziubała.
Górny boks wymyłam i zdezynfekowałam, a potem zamknęłam w nim (powiększonym)
Madhuri. Z nią było tak - przez 2 godziny w ogóle jej nie widziałam i nawet nie potrafiłam odnaleźć. Okazało się, że chowa się za transporterkami po lewej stronie boksów. Wyciągnęłam ją i wsadziłam do górnego boksu. Dałam jej mokre, suche, wodę, kuwetę a ona ochoczo przystąpiła do zaspokajania swoich potrzeb, korzystając ze wszystkich w/w zasobów

Myślę, że w boksie jest jej OK, jak siedzi schowana, to można o niej zapomnieć i nie wiadomo czy je, czy nie je i czy w ogóle żyje. Na górze powinna czuć się w miarę bezpiecznie. Potem podałam jej Oksykort do oczu i zostawiłam w spokoju.
Luiza zjadła sporo.
Mańka i Maurycy chyba już na dobre się pogodzili. Mańka nawet lizała
Bohaterkę 
O pozostałych nie będę się rozpisywać, bo wszystko ok. Maluchy się pobawiły (
Diabełki też były na wolności).
Reasumując układ jest taki:
Cztery boksy powiększone.
Dół - Michałowa
Piętro wyżej - Dakota
II piętro - Diabły tasmańskie
Góra - Madhuri - tajemnicza kocica
Reszta lata luzem.
Życzę wszystkim zdrowych, radosnych i spokojnych Świąt!