Tak Ewa najadla sie strachu po tel.od Marty o pozarze co niemiara, lecac nie wiedzialam co zastane, w jakim stanie sa koty, ale na szczescie u nas nie bylo zle, tak jak mowilam na kwarantannie nie bylo wogole czuc a na zdrowych troszke smierdzialo.
Dalej nie ma pradu.
Natomiast tam na tej paczkarni zjaralo sie dokladnie same zgliszcza wewnatrz.
Dzis po wieczornym dyzurze:
Leki podane te wieczorne koty w miare ok.
Miodek jakby dosc lepiej ale do jedzenia slabiutki cos tam dziubnal, a potem zjadl ze sztrzykawki15 ml rycovery wiecej nie chcial plul.
ale pochodzil sobie dosc dlugo potem wskoczyl na okno poszedl na parapet i wygladal przez okno z zainteresowaniem, a ja robilam na zdrowych, az mi go zal bylo zamykac w boksie
Nic mi nie wiadomo o dalszym podawaniu mu pro-kolinu wiec wieczorem nie podalam.
Gremliny zaopatrzone.
Nadia dostala 1/2 saszetki tej swojej jadla i bronila jak ktores podchodzilo. Druga polowka jest z karmami w umywalni.
Koty na zdrowej nie za bardzo zjadly wiec nie dokladalam, jedynie tri zarlok niemozliwy.
Cos Ines nie garnie sie do jedzenia. zabserwujcie ja.
Czemu Gracja wrocila czy ktos wie, jest bardzo rozdrazniona i strasznie reaguje na inne koty.
Nie dala sie zjac z parapetu.
No to bylo na tyle.
Ewa z tymi wirusami cos musi byc nie tak, u mnie Tosia czyszcenie woda i jak cos kolwiek zjadlo wprawdzie na sile to zwymiotowa, jutro biore ja do weta.
Jutro po 15.oo jedziemy do weta z Westa - co dalej z tymi szwami, z Fredka do kontroli no i z Tosia.