Wiesz, to, że nie tylko panleukopenia zabija kocięta, wydaje mi się oczywiste, tym niemniej odpowiedź na pytanie "co to jest" - gdyby dało się jej udzielić konkretnie - dałaby im większe szanse. No i jednak, ja pozostaję przy zdaniu, że żaden wirus nie jest dla kociąt (generalnie - nie mówię o warunkach ekstremalnych i pechu) tak niebezpieczny, jak panleukopenia - nic nie zbiera takiego żniwa.
Nie wiedziałam, że Twoje kociaki były w schronisku
Nie bałaś się ich przynieść do kotów z FIV?Pamiętam, jak 9 lat temu zaczynałam pomagać w azylu w T.G. - kocięta były tam wtedy przyjmowane i trzymane w "izolatce". Nie miały żadnych szans żeby poradzić sobie z tym, z czym się stykały w tych warunkach. Mimo leczenia, odchodziły, jeden po drugim, wszystkie. Objawy nie pasowały do żadnej z wirusówek, ale to wirusy je zabijały, a ich układ odpornościowy nie odpowiadał, więc nie było typowych objawów. Przestawały jeść, stawały się coraz słabsze. Kiedy się zorientowałam co się dzieje, wszystkie zabrałam do domu - żaden nie przeżył, ostatnia kotka udusiła się. Wtedy i wiedza wetów była ograniczona w stosunku do dzisiejszej i ja miałam pecha mieszkać w małej miejscowości, więc nie było możliwości, by się wgłębić w temat - po prostu przez kolejne lata nie pozwoliłam wsadzić do kociarni w azylu już ani jednego kociaka.
edit:
Agn pisze:Wbrew pozorom przed PP można kocięta zabezpieczyć - są surowice i inne możliwości; na inne wirusy już trudniej coś takiego zrobić.
Surowic dedykowanych dla kotów nie ma w obrocie w Polsce (akurat pierwszy raz na forum ktoś ogłosił, że lecznica sprowadziła na własne potrzeby, ale trudno taki wyjątek traktować jak "możliwość"), a szczepienia nie są zalecane przed 7 tygodniem życia.
Moim zdaniem podawanie psiej surowicy "pro forma" u malutkich kociąt jest nieporozumieniem, poza takimi miejscami, jak schroniska, w których ryzykuje się ich życiem tak czy siak. No ale to nie są dobre dla kotów miejsca.
Jakie inne możliwości?