Dziś byłam odwiedzić Fetę Feta to jedyny kociak, z 4 który przezył pp to siostrzyczka a było ich trzy siostry pingwinki razem z nimi przywiozłysmy ze schronu buraskę niestety kociaki zachorowały na pp pierwsze objawy wystapiły po 9 dniach - dwa pingwinki i buraska nie przeżyły pomimo podania krwi od ozdrowieńca i całego toku leczenia

Natomiast Feta przeżyła pp dzięki leczeniu i opiece p. Marzenki. Dla pani MARZENKI normalnie należy się koci medal nigdy nie miała kota, ale no właśnie i to jest to ale ... jest człowiekiem przez duże C... zrobiła co do niej należało nie płakała, nie biadoliła, że nie może patrzeć że kicia chora, że nie da rady się nią zająć, że może umrzeć zrobiła wszystko co musiała i dzięki temu Feta żyje i kwitnie - i szczerze mówiąc nawet nie podpisałam z nią umowy adopcyjnej i nie zrobię tego bo wiem że cokolwiek by się nie zadziało kicia będzie miała dobrze, no nie wiem jak to wyrazić ale czasami ktoś kto chce kota idealnego i ma tysiąc wymagań, a potem przy najmniejszej pierdole dzwoni do mnie bo sam nie potrafi nic zrobić, choćby zapewnił kociakowi wszystkie inne warunki nie wzbudza we mnie zaufania. I tak Feta już ma się całkiem dobrze fizycznie przybiera na wadze, biega, bawi się, jeszcze łapki nie zarosły po werflonach ale to kwestia czasu. W każdym razie to panienka na włościach mieszka z 5 letmim amstafem, i 11 letnią suczką kundelkiem, najlepsze jest to że ta ponad troszkę kilogramowa malizna Fetka podporządkowała sobie 30 kg amstafka

ponad to lepiej Fetki nie próbować dotykać albo brać na ręce bo zaraz obydwa psiaki stają w jej obronie

starsznie fajny widok

no ale z drugiej strony amstaf budzi respekt

kurcze szkoda, że nie zabrałam aparatu, ale może następnym razem