No luksusy się zaczęły od Sibelki, zanim Miecio przybył. Ona tak zaczęła się przestawiać po sterydach. Najpierw to jadła pomidorówkę

i gotowanego kurczaka z marchewką dla dzieci (tą malutką) i brokułami. Surowego nigdy nie lubiła. Saszetek początkowo nie chciała, a potem się z dnia na dzień praktycznie na saszetki, a zrezygnowała z jedzenia gotowanego. Jadła Animondę, Gourmeta. Jak skończyliśmy jej dawać sterydy to się kompletnie przestawiła na tuńczyka. Jeszcze od czasu do czasu ten jajkowy. No a z tuńczyka to tylko Animonda Carny Ocean biały tuńczyk z krewetkami - tylko ten rodzaj i też czasem zje Sushicat tuńczych z narybkiem białych ryb i też tylko ten rodzaj. Sibelka przez długi czas była niejadkiem, trzeba ją było głaskać przy jedzeniu, rozmawiać do niej. Ona taka się zrobiła po strydach i dopiero jakiś czas temu wróciła do "siebie". To też zasługa Miecia myślę, choć się jakoś bardzo nie kochają to on na nią widocznie podziałał terapeutycznie.
Mieczysław był początkowo na Animondzie ale mi na tym dość mocno przytył i z okazji odchudzania przeszliśmy na kurczaka w kawałkach (nie w tych przetworzonych kosteczkach w saszetkach, tylko taki z puszki, gdzie widać poszczególne kawałki). Mieczysławek też je Sushicata kurczak z oliwkami i to najbardziej lubi. Czasem dostaje Cosmę kurczak w galarecie - ze względu na galaretę, bo ona jest dobra na jego stawy, o które musimy dbać. Czasem jeszcze mu kupię Animondę Rafine Soup Kitten tak w ramach "przysmaku"

bo lubi.
Kurde... właśnie wymiotuje. Co mnie podkusiło żeby mu dać kawałeczek surowej wątróbki

ech... idę sprzątać