Poniewaz jest tutaj, na forum, yślę, parę osób zaangażowanych w losy Djuny, przedstawiam korespondencję w sprawie domu. Domek jest daleko, w gorzowie Wlk., więc potrzebna by był ew. wizyta przedadopcyjna. Narazie rozmyślam nad tym i nie wiem, co robic, bo domek wydaje mi się fajny.
1)Witaj !
Z wielką chęcią zaodoptuję Djunę. Mam już jednego kocurka w podobnym
wieku. Mieszkam w Gorzowie Wlkp. - województwo lubuskie (północno-zachodnia część naszego kraju).
Jedyny problem to odległość. Jaka jest możliwość dostarczenia
kotka do mnie?
2) Odp:
Witam Pani ....
faktycznie to trochę daleko. Ale jak to mówią serce nie zna granic.
Ale tak na poważnie.
Djuna jest trudnym trochę kotem. Ma swój charakter. Przywiązuje się gł.
do jednej osoby i bywa zazdrosna (była przecież kotka jednej Pańci).
Inne koty traktuje z wielkim dystansem, jest indywidualistką, bywa
zazdrosna o opiekuna i wtedy się obraż albo fuczy.
Poza tym w jej przypadku trzeba zabezpieczyć okna, bo vhętnie czasem
wybrałaby się na spacer. My jej oczywiście absolutnie nie wypusczamy.
Także taki to z niej koci agent.
Djuna potrzebuje doświadczonego opiekuna, którego nie zniechęcą jej
czasami humory.
W końcu to pani w średnim wieku, a tym humory soię zdarzają.
Pozdrawiam serdecznie, proszę przemyśleć, co napisała, zadać pytania.
Odległość nie jest tu najważniejsza.
Pozdr. i bardzo, bardzo dziękuję w imieniu Djuny za serce dla niej
3) Domek:
Witaj !
Dziękuję bardzo za informację. Cieszę się, że problem transportu jest
do rozwiązania. Już podjęłam decyzję o adopcji i jej nie zmienię.
Co do natury i humorzystości kotów to jet normale. Każdy ma swoją
niepowtarzalną osobowość, a tym bardziej Djunka. Tyle przeszła.
Uważam, że potrzebuje bardzo dużo miłości, ciepła i bezpieczeństwa.
To jest wszystko możliwe, potrzebny jest tylko czas, aby zdobyć jej
zaufanie i serce. Od pierwszego wrażenia kotka mnie zauroczyła.
Z analizy dostępnych w sieci filmików na jej temat
widać, że dobrze radzi sobie z innymi kotami. Rozumem, że
ma charakterek i się obraża, ale nie polega to na
drapaniu i gryzieniu ? Oboje z mężem kochamy koty, więc jestem dobrej myśli.
Co do okien, to rozumiem. Nie powinno być problemów. Proszę o
informację jak radzi sobie w domu, co lubi, czy jada suchą karmę,
jakie ma przyzwyczajenia, gdzie sypia, czy lubi być przytulana i
noszona na rękach, jak reaguje na przycinanie pazurków, kuwetę, jak reaguje
na gości w domu i głaskanie przez obcych, czy była puszczana na ogród,itd ?
Mieszkam na II piętrze starej kamienicy z ogródkiem. Mój obecny kocurek z chęcia
wychodzi na spacerek do ogródka. Co do jej fuczenia proszę napisać coś więcej.
Pragnę zaznaczyć, że odpowiedzi na te pytania nie mają na celu zweryfikowanie
podjętej decyzji o adopcji, jedynie bedą pomocne w organizacji
jej nowego domu.
4) Odp:
Pani...
tak chciałam napisać strasznie długi list, opisac wszelkie możliwe znane
mi sytuacje i zachowania Djuny, żeby jak najlepiej mogli ją Państwo
poznać. Bo to ważne przy wyborze kociego przyjaciela, który ma
towarzyszyć człowiekowi przez długie lata.
Ale dzisiaj tak spojrzałam na Djunę i mnie olśniło...
Djuna to tak naprawdę kot nieproblemowy: dużo śpi, lubi sobie zjeść,
korzysta z kuwety, jest zdrowa. Przychodzi (kiedy chce) na kolana, a jak
nie ma ochoty to długo ostrzega, zanim ewentualnie użyje łapek (bez
pazurów).
Ale nie zawsze tak było. Długo zdobywaliśmy jej zaufanie, bywałao, że
wyła pod drzwiami i chciała się "wyprowadzić".
Przetrwaliśmy.
Przetrwaliśmy, bo nie mieliśmy innego wyjścia - przecież nie
wyrzucilbyśmy jej na ulicę...
I tak, po ok. 5 miesiach "tymczasowania" u nas mamy spokojnego, mądrego
wiernego, choć czasem może trochę nudnego kota. Nudnego, bo Djuna, jak
na damę w średnim wieku przystało, lubi sobie pospać, bardzo rzadko się
bawi (choć czasem się jej zdarza). Wydaje dość dużą liczbę różnorodnych
dźwięków: mraukoli (zwł. przy lodówce), mruczy , zrzędzi.
Po prostu fajna kotka.
Jest jednak jedno ale.
Djuna jest kocią indywiodualistką. Chyba źle Pani odebrała informacje o
stosunkach Djuny z drugim kotem/kotami. Djuna (tyle ilie o niej wiemy od
osób ze schroniska, w którym krótką chwilę przbywała) była kotka "jednej
Pańci". Tak sobie wyobrażamy, że rano wstawała razem z Pańcią,
towarzyszyła jej przy porannej kawie, oczywiście ocierając się o jej
nogi i dopominając jedzonka. Był taki okres ( u nas), że Djuna
regularnie o pewnej porze miałczała pod oknem - wciskała nos w szpsry
okienne i ewidentnie chciała wyjść. My jednak jej nigdy nie
wypuszczaliśmy. Po pierwsze ze względów bezpieczeństwa (kotom tzw.
"wychodzącym" zdarzają się różne przypadki), po drugie - nie ma
gwarancji, czy Djuna znów nie wyruszyłaby w " długą podróż do domu", do
Chorzowa, do swojej śp. Pańci.
Być moż ebyło tak, że Pani miała balkon i ją wypuszczała o jakiejś
stałej porze, albo chodziła z nią na spacery. My n ie możemy sobie
pozwoilć na spacery z Djuną na szelkach, bo nie zawsze mamy czas z nią
wyjść. A jak kota nauczysz chodzenia na spacery w szelkach, to potem
może się tego domagać.
Dlatego postanowiliśmy spróbować ją oduczyć wychodzenia na dwór. Za
każdym razem jak Djuna wyła przy oknie (bądź skakała na karnisz, bo
odkryła lufciki), ignorowaliśmy to zachowanie, czasem szedł spryskiwacz
w ruch, próbowaliśmy odwrócić uwagę przy pomocy jakiegoś smakołyku.
Udało się. Teraz, kiedy Djuna siedzi przy oknie, już nie miłczy , tylko
wypatruje - ptaków, liści, obserwuje... Czesm jszcze jej się zdarzy, że
trochę "pośpiewa" przy oknie...
Ale wróćmy do drugiego kota.
Djuna nie toleruje za bardzo innych kotów. Mieliśmy możliwość sprawdzić
jej zachowanie, bo przez ten czas, kiedy u nas jest, przewinęły się
cztery koty.
Nie oto chodzi, że Djuna robi krzywdę jakiemuś. Owszem - trzyma na
dystans, sygnalizuje syczeniem"nie zbliżaj się do mnie', a jak jakiś
"wróg" się zbliży wchodzą łapoczyny.
Najbardziej sobie myślę chodzi o to, że jak jest drugi kot, z Djuną
traci się kontakt.
Zaszywa się w swoim świecie, chodzi obrażona, rzadko wskakuje na kolana.
I zdarza się jej nawroty "wyprowadzania": jak jest on, to JA się
wyprowadzam.
Proszę się nie dziwić Djunie: na - wg historii, którą znamy - zawsze
był jedynaczką.
Wydaje mi się, że Djuna szczeg. polubiła mnie. Być może jakoś kojarzę
się jej ze starymi sytuacjami: rano krzątam się po kuchni, daję jej
jeść, oglądam telewizję, więc w skauje mi na kolana. Penwie tak robiła
jej Pańcia: razem sobie "jadły", oglądał tv i odpoczywały...
Oczywiście to tylko "hipoteza", ale tak mogło być...
W każdym bądź razie Dju ulubiła sobie mnie (na mężczyzn w ogóle nie
zwraca uwagi).
Często przychodziła/przychodzi do mnie na łóżko, wieczorem. Kiedyś była
taka sytuacja: Djuna wskoczyła na łóżko, a tym razem tam leżała (na jej
miejscu, obok "jej Pani", inna kotka, Gaja. Djuna wbiła w nas wzrok,
podeszła, obwąchała, po czym z nienacka udezryła Gaję w głowę i uciekła.
Przez dwa dni nie przychodziła na łóżko i była na mnie obrażona...
Od tygodnia nie mamy żadnego innego kota. Zuważyłam, że sytuacja się
powtarza: nie ma innego kota, Djuna robi się przylepna (jak na nią, bo
to dama, która nie lubi, jak się jej coś narzuca), przychodzi na kolana,
czasem pozwoli się wziąć na ręce.
Odkrywa przed człowiekiem swoją inną stronę, której - przy obecnośic
drugiego kota - niedane byłoby nam poznać.
Jest możliwe, żeby Djuna przebywała z drugim kotem.
Ale tak jak pisałam:
- trzyma dystans, naruszenie jej terytoriukm grozi łapoczynami
- nie ma do niej takiego dostępu.
My sobie radziliśmy z tymi sytuacjami, bo przede wszystkim nie mieliśmy
wyjścia (jesteśmy domem tymczasowym). I dla nas nie było to jakoiś
szczególnie uciążliwe.
Pytanie: na ile jest to uciążliwe dla Djuny i drugiego kota, który cały
czas jest trzymany na dystans. I czy warto stwarzać taką sytuację, w
której Djuna nie otworzy się i nie pokaże człowiekowi swojego drugiego
oblicza?
Jest możliwe, żeby przebywała z drugim kotem. Przecież myśmy tak mieli.
Zresztą niejedna osoba posiadająca więcej niż jednego, dwa koty, spotyka
się z takimi sytuacjami i musi sobie w niej poradzić. Są tacy, którzy
sobie nie radzą i wówczas kot ląduje np w schronisku.
Przypomina mi się też jedna sytuacja "na plus". Kiedy Djuna przyszła do
nas, w mieszkaniu był już drugi kot, Gaja ze schroniska. I z tą kotką
Dju żyła najlepiej (niestey Gaja odeszła na FIP). Myślimy sobie, że ona
zaakceptowała Gaję, ponieważ przyszła jakby na "jej teren", Djuna była
jako ta druga. I zdarzały się sytuacje, że obie kotki siedziały na
krzesłach pod jednym stołem. Aczkolwie to tę samą Gaję, Djuna zbiła
wtedy po głowie.
Być może , jesli Dju przyjdzie jalko drugi kot, uzna, że tamten kot jest
dominujący na tym terenie i zaakceptuje tę sytuację.
Koty, które przychodziły po Gai, do domu, w którym była już Djuna, były
przez nią niemile widziane.
Proszę to wszystko przemyśleć. Przede wszystkim też o swoim rezydencie -
to też starszy kot, jak on to zniesie?
W tym przypadku mogą się Państwo spodziewać kłopotów. Oczywiście są one
do przejścia, ale wymagałoby to od Was cirpliwości i nastawienia
bardziej na potrzeby zwierzaków, niż na własne.
Pozdrawiam i czekam na odpowiedź, pytania
4)
Domek:
Witam,
przemyślałam i nadal podtrzymuję decyzję o adopcji Djuny.
Należymy do osób bardzo cierpliwych z wielkim sercem dla zwierząt.
Cenimy indywidualizm koci. I wszystkie te sytuacje, które Pani opisała
wydają się czymś normalnym, naturalnym. Nie widzimy żadnych przeszkód
w przyjęciu do naszego domu koteczki. Rozumiem, że adaptacja jej w nowym
miejscu wymaga czasu, bardzo dużo miłości, serca i ciepła. Mogą być
trudne chwile dla nas wszystkich, ale nie wyobrażam sobie oddanie
jej do schroniska. Miło jest przecież poznawać się nawzajemn i budować
zaufanie. Wszystkie koty, które pojawiły się w naszym domku wybawiane
były z róznych opresji. Czekamy więc na Djunkę z utęsknieniem.
--
Pozdrowienia,
I co dalej
Nie wiem, co robić.