25.06 czekając na przesiadkę w Białymstoku zobaczyłam kociaka. Śliczny podobny do syjama ok. 2-miesieczny. Szłam prawie wiaduktem nad torami, kiedy usłuszalam jego płacz. Kociak znajdował sie przy małum sklepie z garniturami i nawoływał mame. Kiedy przybiegła biało- czarna kotka wyprowadziła malca w krzaki i tyle go widzialam.
Moze ktos orientuje sie tej sprawie? Czy kotke ktos dokarmia i czy są tam bezpieczne? Kociak był naprawde sliczny i szkoda by zyl na ulicy jak jego matka. Czy ktos z miau moze mu pomoc? Ja w Białymstoku bylam pierwszy i ostatni raz zapewne, ale nie moge przestac myslec o tym malcu.
Byłam koło sklepiku z garniturami (dawniej to był CZAJNIK czy IMBRYK). Obkiciałam wszystkie zakamarki i krzaczki, aż "lokalne towarzystwo" było wyraźnie zainteresowane. Kocicy ani kociaka ani śladu.