Żeby trochę ochłonąć od ostatnich wydarzeń (dość ciężki mam czas w życiu) - trochę opowieści z Gersona.
Uznałam, że maluchy grójeckie są już stanowczo za duże na dalsze siedzenie w nawet największych klatkach - i wypuściłam je do stada na piętrze. Obecnie więc każda próba wejścia do tymczasowej kociarni oznacza konieczność wyłapywania ucieczkowiczów
Przoduje w tym Jaśminek, łobuz pierwszej wody, a jednocześnie zwierzątko urocze i rozczulające. Kto biega z zadartym ogonem po całej kociarni, wskakując na wszystko ze ścianami włącznie? Jaśmin. Kto obgryza mi palce w sandałach? Jaśmin. Kto liże mnie po łydkach? Jaśmin. Kto wspina się po wewnętrznej stronie spódnicy testując wytrzymałość spinającej ją agrafki? Jaśmin. Kto włazi mi na głowę i obgryza mi włosy? Jaśmin. Kto wreszcie układa się wygodnie na pleckach i mruczy wywalając brzuch do głaskania? Też Jaśmin.
Drugie zwierzątko wyróżniające się charakterem to Jamyszka. Dołączona do stada chyba się nieco uspokoiła, jej słynne galopady widuję już zacznie rzadziej. Wzięta na ręce natychmiast mruczy i się przytula. W zasadzie wiotczeje, mruczy i z absolutnym zaufaniem poddaje się wszystkim pieszczotom. To taki przytulak do schrupania
No i Krętak. Wielkie kocisko z niego będzie, już jest prawie dwukrotnie większy od sióstr. Z wolna statecznieje, rzadziej już rozrabia, nabiera nawyków sybaryty-nakolankowca. Prześliczny, mruczący, przemiły. Kot ideał po prostu. Bardzo chętnie śpi na którejś półce drapaka, najchętniej z głową na jakimś innym kocie.
Emocje prokocie zaczęla wykazywać Micia - przyuważyłam jak myła ktoregoś z malców. To miłe, do tej pory była raczej wycofana. Sądzę, że jej wycofanie wynika głównie z mojej obecności - ja jestem dla niej ewidentnie zagrożeniem, niestety na mój widok natychmiast włazi za biurka.
Marcel za to coraz chętniej daje się głaskać. Zwykle przebywa gdzieś na wysokościach, raczej nie bawi się z innymi kotami. To dobrze, powinno mu być dobrze w obiecanym mu domu. Ciekawe tylko, czy ta przeprowadzka w końcu dojdzie do skutku?
Maybach to taki wielki pluszowy miś. Kazali go nam odkarmić i podtuczyć, obawiam się, że nieco przesadziliśmy

Wyleniały, zaniedbany kocur stał się wielkim, błyszczącym i bardzo masywnym potworem. Naprawdę JEST co podnieść. Miziak, przyjaciel wszystkich, dobry wujek wylizujący kociaki. Jedyną pozostałością po dawnym zabiedzeniu jest łysawy brzuch, jakoś tam futro mu bardzo wolno odrasta. Maybach jest ciekawskim obserwatorem - przylatuje zawsze gdy cokolwiek się gdziekolwiek dzieje.
Zwisłoucha ostatnio ma ze mną konflikt - uparłam się na czyszczenie jej uszu, a BARDZO nie lubi tej czynności. Dochodzi między nami do dość potężnych pyskówek

a jak już wreszcie przestaję męczyć koteczka - ten idzie sobie odreagować złość na pierwszym napotkanym kocie. Najczęściej jest nim dziwnym trafem Maybach
Popsuły mi się też relacje z Szuflą. Ma bakteryjną infekcję skóry i dostaje obrzydliwie gorzkie leki. Wszelkie próby lukrowana spełzły na niczym, pozostaje nam więc starcie bezpośrednie. Po nim ja wyglądam jakbym zbierała jeżyny, a Szufla siedzi i pluje

Biedaczka trafiła z powrotem do klatki na czas leczenia.
Znakomicie za to wygląda oko Szpachli - a był moment, że byłam przekonana że je straci! miała okropny ropień wewnątrz gałki, oko było żółte, pomarszczone i wywalone do przodu. Jedynym znakiem że coś było nie tak jest lekko przytkany kanalik łzowy. Poprawiamy też systematycznie relacje - mała już nie dostaje zastrzyków, więc z wolna przestaje mnie kojarzyć z bólem.
Kongo jest jakiś mało ruchliwy, refleksyjny. Nie wykazuje żadnych objawów chorobowych, ładnie je - ale jakoś mi się nie podoba. Chyba po weekendzie zrobimy badania krwi na wszelki wypadek. Głaskany mruczy ale sam nie nawiązuje kontaktów z człowiekiem.
Szpadel - lekko katarzy, więc się chwilowo podleczamy. Ale daje się bez problemu brać w ręce, jest też strasznym żarłokiem, głośno domagającym się karmienia.
Choć w tym nie ma szans wygrać z Karaganą - to bure maleństwo (jest wyraźnie mniejsza od sióstr) wrzeszczy do żarcia jakby ją ktoś kroił. Nie przepada za braniem na ręce, przydałoby się nad nią trochę popracować.
Jagoda rozrabia wraz z Jaśminem, choć nie jest w stanie dotrzymać mu kroku. Częściej przysypia. Obecnie ma silny stan zapalny powiek, leczymy się.
Kasztanek skumplował się z większym od niego 3-krotnie Jaśminem i wspólnie zwiewają po każdym otwarciu drzwi. Jest też mniej proludzki, więc łapanie go zmusza mnie do wyczynów gimnastycznych.
Kalina i Kruszyna równie chętnie wyrywają się do zwiedzania dalszych okolic. Początkowo były trochę nieśmiałe, teraz nadrabiają
Kołatka miała niedawno wizytę, jest zaklepana. Zachowywała się jak to ona - w zasadzie mogłabym skopiować opis z Jamyszki
Szkoda, że bardziej wycofana jest jej mniej atrakcyjna kolorystycznie siostra, Kobielatka. Jest bardzo grzeczna, nie zwiewa, często mruczy, ale nie jest tak ewidentnie namolnym pieszczochem.
Siostry gomulickie się podzieliły. Ciemna daje się w miarę swobodnie głaskać, zwykle przesiaduje na szczycie drapaka. A jasna - pierze wszystkie maluchy
Wysoka i Piotruś okupują parapet. Piotruś coraz rzadziej daje mi po łapach, chyba już wie, że człowiek nie jest groźny. Wysoka niestety jest mało przewidywalna - mruczy i się przytula, a nagle gryzie. Jedno co dobre - NIGDY nie atakuje jeśli się jej nie dotyka, można spokojnie robić przy niej dowolne manewry (nie to co Wściekła na Klaudyny

)
Cegła i Kenia potrzebują intensywnej pracy u podstaw - obie mieszkają teraz razem, dobrze się dogadują ze sobą, ale gorzej ze mną. Cegła głaskana prawie natychmiast mruczy, ale jednocześnie szuka możliwości ucieczki. Kenia się bardziej złości za głaskanie - ją byłoby najlepiej oswajać zamykając się z nią samą w maleńkiej przestrzeni i bawiąc zabawkami - jest stworzonkiem bardzo ruchliwym i rozrabiającym, uwielbiającym wszelkie zabawy. Poza głaskaniem
Magnolia i Mahonia na razie siedzą w klatce, ale już w kociarni. To stanowczo bezpieczniejsza dla nich droga do zapoznania się ze Zwisłouchą, która niepodzielnie rządzi tym terytorium. Mahonia coraz milsza, Magnolia miła jak zwykle. Są bardzo zżyte, byłoby dobrze szukać im wspólnego miejsca.
Rena na razie wróciła do kociarni - niestety nie pozwalała robić sobie kroplówek, a jej stan wymaga intensywnego leczenia. Ale wygląda o niebo lepiej niż przedtem! Potrzebujemy dla nie puszek purina N/F!!!
Został SirNick. Przypadek beznadziejny, który wymaga czesania. W rękawicach spawalniczych
