Lucuś pisze:Witam. Dziś przed chwilką widziałam chyba Wasz samochód z drugiej strony stoczni przy terminalu kontenerowym.Karmiłyście nasze kotki, z takim czarnym maluchem? One przychodzą na drugą stronę płotu pod schronisko, staramy się je karmić, co prawda dyrektorka schroniska ostatnio przyszła z pretensjami do sąsiadki aby na ich terenie nie karmić zwierząt.Mamy ich w nosie, staramy się wystawiać jedzonko jak jest ciemno, dodatkowy plus - mewy nie atakują. Ten czarny maluszek z mamusią wchodzą do naszych piwnic. Bardzo się boimy aby nie rozjechał go samochód. Jest tam też taki czarny dość gruby kot, zastanawiam się czy to przypadkiem nie ciężarna kotka. Kurczę szkoda, że nie możemy przygarnąć tego kociaczka czarnuszka. Moja przygarnięta stoczniowa kotusia przeszła już 3 kocie katary, jest po immunodolu, mam nadzieję że zadziałał. Przewróciła moje życie do góry nogami, nie wyobrażam sobie jak mogło jej nie być. Co prawda wygląda to tak że na mojej poduszce śpi Kicia a pod poduszką...inhalator, ostatnio niezbędnik w moim życiu. Cóż....
Jedną z moich przygarniętych kotek też długo leczyłam z kataru. Kilka kuracji antybiotykowych, ale zawsze po ostatniej tabletce zaczynała na nowo smarkać, kichać. Miała zawalone całe górne drogi oddechowe, można było posłuchać, jak rzęzi - Kinga, mówię o Abi
