


Poza Łaciatką zajmowałem się dziś też naszą chorą Foczką. Foczka przebywa od dwóch tygodni w izolatce i chyba powoli zaczyna się to odbijać na jej samopoczuciu. Przesiaduje całe dnie w małym pomieszczeniu z małym oknem, na parapecie lub na posłaniu w kącie. Pozwala do siebie podejść i pogłaskać się. Dziś spędziłem z nią trochę wicej czasu niż zwykle i gdzieś tak po kwadransie głaskania Foczka zaczęła nieśmiało mruczeć. Potem coraz głośniej, zaczęła też nadstawiać się do drapania za uchem. Jest jednak półdzikim kotem, każdy większy ruch szybko ją płoszy. Foczka dostała dziś porcję convy i trochę tuńczyka. Bo za mokrym kitekatem to chyba nie przepada. Zjadła z apetytem. Rana na grzebiecie została dziś spryskana jakimś preparatem w kolorze czerwonym. Trudno powiedzieć czy rana się goi, bo trudno określić co jest raną i czy to w ogóle jest rana


Z pozostałych wieści: za piecem zastałem dziś komplet dzikusów, od góry: Kropek, Kiler i Buka.

Rysiek bardzo dziś mnie unikał, bardzo nie lubi zakrapiania oka i chyba cofamy się w jego "oswajaniu"

Żbiczek przeszedł testy na FIV i Felv (obydwa ujemne) i został przeniesiony do duzej kociarni. Niestety zdziczał do reszty, bo uciekał przede mną gdzie pieprz rośnie

Z maluchów został tylko jeden, rośnie i niestety wciąż jest dziki, bo nie ma go kto oswajać

Jutro kolejna wizyta, w większym składzie.