Wczoraj po podaniu kolejnej kroplówki i leków Maladze wyraźnie ulżyło. Poczuła się lepiej i nawet sporo zjadła. Dziś rano stoczyłam nierówną walkę o podanie kroplówki pod skórę. Malaga już wczoraj przy pobieraniu krwi bardzo protestowała, jakby bolała ją skóra. Ja była dziś nieugięta bo chciałam żeby dostała no-spę ale przypominali mi się chłopcy - Fredek i Maksio, oni też nie dawali się dotknąć tak jakby bolała ich skóra i to było też na samym końcu
Jak wpadła do domu o 14.00 Malaga nie była w stanie się podnieść i wyła co jakiś czas. Podałam jej natychmiast zastrzyk przeciwbólowy ale to było za mało. Po godzinie i konsultacji z naszą doc podałam drugi - na drogę. Miało jej starczyć żeby dojechać do lecznicy, nie starczyło.

W połowie drogi sprawdzałam, jeszcze żyła. Dojechaliśmy do lecznicy z martwym kotem. Jedyną pociechą jest, że po drugim zastrzyku przestało ją boleć.
I tak czuję się okropnie.