Soriaczek w domku!
pusto i nad wyraz spokojnie bez nakrapianego łobuza w domu. Torpedy juz od 10 minut na pokojach, a jeszcze żadnego biegu nie było, nic nie spadło i nie huknęło...

Właściwie to chyba teraz bardziej adekwatne jest określenie "plastry" - plastry na kolana, na brzuch, na głowę, na szyję, na włosy, na wszystko...
Malutka była wystraszona, pomiaukiwała, wyraźnie szukała kotów. I jak nigdy dotąd tuliła się do mnie niemalże jak Everest i mruczała, a z rąk państwa zwiewała. Musi się brzdąc przyzwyczaić i przestać bać i na pewno tak się stanie - najtrudniejsze są pierwsze godziny, moze dni.
Jednocześnie zwiedzała mieszkanie, przechadzała się po stole, wlazła pod pólki i na sofę. Przed moim wyjściem na dłużej była na rękach pani i nawet przymknęla oczki i mruczała bardzo głośno.
A jakieś pół godziny temu dostałam smsa:
Kot strasznie dużo gada i troche ucieka. Ale jak zapomni że się boi i się juz da pogłaskać to trudno się opędzić od niegoBądź szczęsliwa, żyj długo, zdrowo, radośnie i bezpiecznie, moja kochana łobuzico!
