Zofia&Sasza pisze:Gdzieś tu już pisałam i powtórzę, żeby nawet każda z nas - jak tu piszemy - wzięła do domu po 50 kotów i tak wpływ tych działań na ogólną sytuację będzie ZEROWY. Najwyżej my same poczujemy się "Aniołami". Dla 99.9999999% kotów w potrzebie nie zmieni to NIC.
Od problemu eutanazji "niechcianych" kotów nie uciekniemy. On nas dogoni prędzej, czy później. I nie zmieni tego fakt zwiększania się liczby zbieraczek. W żaden sposób nie zmieni. Łyżeczką od herbaty nie wyczerpiesz oceanu.
Fakt, nie jesteśmy w stanie zmienić świata, ale jesteśmy w stanie zmienić świat poszczególnych kotów. Pojedynczych kotów. Dla kociej populacji być może to nie ma znaczenia. Ale dla tych pojedynczych kotów ma ogromną wartość - wartość życia.
Myślę, że nikt z nas nie zostawiłby kociej biedy, gdyby ta bieda znalazła się na drodze, i to niezależnie od liczby kotów w domu. Ja przynajmniej nie potrafiłabym odwrócić głowy i przejść na drugą stronę ulicy. I nie chodzi tutaj o to, żeby poczuć się aniołkiem. Chodzi o sumienie.
Czy eutanazja niechcianych kotów jest konieczna? Moim zdaniem nie. Wystarczy konsekwentnie prowadzona, zakrojona na wielką skalę akcja sterylizacyjna.