Noc pełna nadspodziewanych atrakcji

.
Gołąbeczka spała jednak w kuchni, o dziwo nie tknęła whiskasa

, ale urobek był

. Rano pochrupała trochę RC posypanego lizyną, mam nadzieję, że to jej pomoże dojść do siebie.
Sobie i reszcie kotów zostawiłam otwarty balkon - nawet chciałam zamknąć, ale Memka cudownie się wkomponowała w tymianek i nie chciałam jej zganiać. W nocy Bandido przyszedł mi do łóżka z mokrym bokiem

. W trosce, aby mi się kotek nie przeziębił, postanowiłam zamknąć balkon. SPRAWDZAŁAM Z LATARKĄ, czy żaden kot tam nie siedzi! Żeby się nie udusić (kuchnia z zabezpieczonym oknem zamknięta z Gołąbką w środku) uchyliłam niedostępne, moim zdaniem, okno

. Budzi mnie drapanie - Memka drapie roletę, ki czort? Sprawdzam dalej - na zewnątrz, na balkonie, na parapecie stoi Zidnae i kombinuje, jak wejść

. JAK ON TAM SIĘ ZNALAZŁ?? Wpuściłam go, oczywiście, zdemolowany skalniaczek w doniczce, to pikuś, oby tylko rośliny mu nie zaszkodziły, ale jak ona tam się znalazł?? Pół biedy, jak go przeoczyłam zamykając. Gorzej, jak przelazł przez uchylne okno, ale ono praktycznie jest niedostępne!! Nigdy go nie zostawiam otwartego, to był ten jeden wyjątek ale już się wyleczyłam gruntownie.
Skalniaczek rano Memka zrzuciła zupełnie, żeby mi się nie nudziło. Stado zostało na dzień razem, niech się integrują

. Bandido trochę ma za złe, ale minie mu. A Gołąbeczka chodzi za mną i grucha
