Kotka nazywa się... Kotka Kichotka

jutro wrzucę fotki
wątek Gagofituśnych:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=29 ... ht=gandalf
myślałam bardzo długo jak ją ulokować no i musi siedzieć w transporterku

w wc mam niezabezpieczony dobrze odpływ, w kuchni jest piecyk gazowy i za duzo zakamarków, w które by kociak mógł wejść i nie wyjść.
Siedzi, wymyta, nawet zaczęła troszkę sama skubać jedzenie. Dałabym ją gdziekolwiek, ale cholercia, zaraz zarazi "dzikuski". Dzikuski w cudzysłowiu, bo....... Boston mi baranki strzela

w nagrodę pobiegał luzem po sypialni, potem się nie chciał dac złapać
Najgorsze jest coś innego...
byłam pod ta piwnicą. Tam są jeszcze conajmniej dwa takie kotki, z mamą. Było ciemno, więc nie widziałam pyszczków, za to słyszałam kichanie. Są płochliwe - Kichotka jest bardzo osłabiona i pewnie dlatego nie uciekała.
Nie zmieszczę 3 ciężko chorych kotów w transporterku. i co z matką?
Przyznam, że jestem załamana.
Byłam tam po 22, ktoś, kto mieszka na 1 piętrze (sądzę, że jakaś karmicielka

) świecił mi, w milczeniu, latarką prosto w twarz. Strasznie sympatycznie. Więc straże są

pewnie się zorientowali, że ktoś im podwędził jednego maluszka
Poza tym non stop się przebieram w ciuchy "toksyczne" - Kichotkowe i zdrowe - "dzikuskowe, biegając między wc a pokojem. Obydwa obozy drą ryje jak opętane. Załamka, bo sąsiadów mam samych starszych ludzi, którzy śpią o 20-tej i u nas słychać nawet, jak u nich zegar tyka, więc na pewno słyszą to potępieńcze "miuu". Tą noc Boston darł ryja non stop, dziś pewnie czas na darcie ryja przez Kichotkę. Tylko Vegas jest grzeczny. Acha! Vegas przed chwilą mruczał
Nie wiem co robić, jak to ułożyć wszystko
