Kotka niestety ma białaczkę, ale już rano była na tyle silna, że protestowała i buczała na lekarzy. Od początku ineteresuje się jedzeniem. Kotka jest dzika, w sensie nie daje się głaskać, ale nie w porównaniu do tego jaka była np. Ruda od p. Wandy, to ta kotka to aniołek. Daje się chwycić za kark i tylko buczy, ale nic nie robi.
Plusem jest też to, że człowiek nie jest jej do końca obojętny. Mimo że nas jest 3 i chodzimy do p. Wandy na zmianę, jak tylko wyciągamy klucz do domofonu, to kotka już się pojawia i czeka na jedzenie. Nawet za nami chodzi.
Łapałam ją 20 minut w piwnicy, jak chciałam chwycić to uciekała, nawet na zewnątrz piwnicy wyszła, ale jak tylko poszłam po saszetkę to sama do mnie wróciła.
Dlatego podjęłam taką decyzję, jak kotkę uda się ustabilizować i będzie lepiej, to z białaczką może żyć, ale nie może już być wypuszczona. Jak się pogorszy, to będzie uśpiona. W poniedziałek będzie też wysłana krew na badanie w kierunku FIPa, ale do poniedziałku też zobaczymy jak będzie sobie radzić.
Wątroba jest OK.
Kreatynina jest OK.
Jest podniesiony mocznik i powiększone nerki, ale to może być z mocnego odwodnienia.
Ma niestety mętne oczy. Takich nie miała po sterylizacji.
Kotka w niedzielę jeszcze pojawiła się na jedzeniu. W weekend była p. Kasia.
Od poniedziałku chodziłam ja, zawsze byłam tak koło 16.00 i kotka czekała, ale skupiłam się na łapaniu 2 ostanich kotów na sterylkę i zaczęłam chodzic koło 18.00, bo o tej porze się pojawiają.
Kotka pewnie na mnie czekała, aż zrezygnowała i przestała wychodzić na jedzenie.
Jak mnie zobaczyła w środę w piwnicy, to od razu była zainteresowana jedzeniem. Zobaczymy jak dalej.
Był już nawet chętny dom dla niej, ale tam nadaje sie młody kot i w końcu pani zdecydowała się na kocurka z naszego DT.
