W ogóle to... zostałam zgwałcona
Porzeczka przyjechała do nas w niedzielę. W nocy z piątku na sobotę wylądowałam na noc u Jerza i byłam w szoku, jak nam się królica rozpanoszyła - po pierwsze w klatce to ona wytrzymuje 5 minut maks, tupie, wali w pręty, podnosi sobie (aktualnie przywalamy ją trzema tomiskami, które już próbuje ściągnąć zębami i łapami przez pręty), przerzuca, a nawet otwiera

Jak już wyjdzie, to kręci ósemki wokół stóp Jerza, żeby ją pogłaskać, biega, opiera się i wskakuje przednimi łapami. Wariuje jak się obok niej leży - obiega, próbuje wskakiwać, wciska się pod ręce, ociera o twarz.. i wydaje takie śmieszne ponaglające dźwięki

I wcale już nie ma problemów z braniem na ręce (znaczy jak Jerz to robi).
A wracając do części pierwszej... Jerz położył ją obok mnie na łóżku, najpierw standardowe zachowanie Porzeczkowe, a potem... no, wskoczyła na moją rękę, dziabnęła i stało się... Jerz nawet film nakręcił.
Podobno świat króliczy to ostry świat gwałtu, ale żeby aż tak...
Poza tym Fadek coraz mniej krępuje się niuchać Porzeczkę, w dodatku wykazuje niecierpliwe niezrozumienie dla naszych prób niedopuszczenia go do naszego kubka z bawarką - kotu wyraźnie zasmakowała i potrafi na raz wydudlić dwukrotną objętość swojej miseczki z wodą... więc trzeba go pilnować. Poza tym wygrzewa się pod lampą, rozleniwiony na biurku, Gutek wciąż wpatrzony w niego jak sroka w gnat, Porzeczka biega dookoła i ćwierka po swojemu.
No, i mamy już bezprzewodowy mikrofon. I słuchawki. Niedługo będziemy mieli smażonego królika, bo dla niej żadne granice nie istnieją :/ Więc teraz jesteśmy mega wyczuleni na każdą jej chwilę pod biurkiem.