Chłopaków ze Spornej w poniedziałek już wypuściłam, nawet się nie pogniewali - po południu odmeldowali się na jedzonko, dziewczyny pojadą w piątek.
Muszę coś napisać o ludziach, w sprawie tej łapanki, bo w końcu pęknę ze złości
Pani Małgosia, która nam pomagała na miejscu dowiedziedziała się od sąsiadów, że:
* podrzuciłyśmy nowe koty, a po wyjaśnieniach z jej strony co stanie się z kotami, - zabrałyśmy koty na stracenie, a ich szczury teraz zjedzą
* koty w tych klatkach na zatracenie poszły - jak Żydzi do obozu
* zachowała się jak hycel i nie powinno się powierzyć jej żadnego zwierzęcia pod opiekę
To wszystko od ludzi, których największym wysiłkiem jest wyniesienie lub wręcz wyrzucenie przez okno jakiś resztek "dla kotów".
Dodam w tym wszystkim, że p. Małgosia jest osobą bardzo roządną, rozumiejącą potrzebę sterylizacji i potrafiącą rozmawiać - czyli przekazać argumenty "za" co starała się zrobić przed łapanką. Oprócz tego ma dwa urocze kocury "z odzysku", które jakoś nie wyglądały mi na zaniedbane

Miałam napisać jeszcze o naszym nowym "nabytku"
Pamięta ktoś jeszcze Pana Bezczelniaka, który przyszedł do Wiedźmy pod drzwi żeby go wykastrowała?
Praktycznie taka sama akcja.
Dzwoni do Wiedźmy domofonem p. karmicielka z osiedla, chce porozmawiać w sprawie nowego kota, który pojawił się na osiedlu i strasznie płacze. Ewa otwiera drzwi od klatki schodowej, a kocisko myk do środka i grzecznie czeka by się nim zająć.
Historię tego kota znamy od p. karmicielki.
Kot błąka się od ok miesiąca (pod okno hoteliku też przychodził, Ewa go słyszała i widziała). Kot mieszkał w sąsiednim bloku, ale został "wystawiony" na zewnątrz gdy pan własciciel rozstał się z dziewczyną (info bezpośrednio od "pana" - karmicielka z nim rozmawiała) i kota już nie chce
Chciały, niechciały zameldowałyśmy kota w hoteliku, nie jest najlepsza opcja - bardzo płacze gdy tylko usłyszy człowieka.
Wczoraj byłam z nim na przeglądzie u Ani - kot wykastrowany, zdrowy, wielki 5,20 kg - a nie jest gruby, uszy czyste, stosunkowo niedawno miał obcinane pazury. Wiekowo max 3 lata, co by się zgadzało z wiedzą p. karmicielki. Został zaszczepiony, odpchlony i zachipowany.
Wyjątkowo "rozdarte" stworzenie, całą drogę do lecznicy mi kocertował w aucie, ale poza tym jest bardzo miły, pcha się do głaskania, nie reaguje agresywnie na inne koty, nawet jak inny kot na niego syczy. W lecznicy był bardzo grzeczny, bez problemu pozwolił się obejrzeć i obmacać i obciąć pazurki.
Będzie szukał nowego, odpowiedzialnego domu, ale na razie nie zakładam mu wątku. Jest szansa, ze coś dla niego mamy. Jak się wyjaśni to będziemy dalej działać