Taaa - moja siostra w drodze do stolicy się w nim zakochała na zabój. I kombinowała jak by tu go NIE ODDAĆ
Basica pisze:nie....źle Cię
Ewuś zrozumiałam, myślałam, że tak jak moje
rude, Twoje też żebrają

No, bywa...moje niestety nie żebrają. One od razu przychodzą i biorą swoją porcję

I dla "pani od sprzątania kuwety" niewiele zostaje
bozennak - tak, wiem, że dopiero w lutym. Zbierajmy więc siły
Tove - dzięki za kocie taxi dziś

Mam nadzieję, że nie spędziłaś z Tri w korku tyle czasu ile ostatnio Ula Zdążyły się dobrze poznać tkwiąc i tkwiąc i tkwiąc...
Pani Danusia mi się dziś skarżyła

Taki twardy treser a wymięka...
Sopelka jest ponoć STRASZNA. Cały czas musi być na rączkach. Nie ma że sobie pośpi spokojnie albo się pobawi. Nie - musi wisieć na człowieku. Dziś sobie razem sprzątały, gotowały i ODKURZAŁY

I nie ma że się ją odstawi - włazi twardo po nogawce na ramię

I tam sobie tkwi. I się ociera. Okropne...
Ach, żeby część tej kociej miłości przypadło na mojego kota podszafkowego czyli Szczotkę S. kota jest niewidzialna - tj bardzo grzeczna, cichutka, ale zwiewa jak się tylko podejdzie. Jak jej wytłumaczyć że nie jestem Nokia i nie chcę jej zamordować?
A koro było o rasowcach to jakąś opcją jest wypchnięcie jej jako "brytyjczyka"
Przeglądam ostatnio ogłoszenia w celu umoralniania jakby ktoś pisał że kotek jest "idealny na prezent" - ostatnio były takie ogłoszenia na bialystokonline. I znalazłam na allegro aukcję "brytyjczyka" który wygląda mniej więcej jak Baja, Bongo i reszta rodziny. Czyli calkiem przeciętny czarny kotek. Za 800 zł

Jako że Kaja ma chore oczko i jest dzikawa to niech stracę, połowa ceny. I tak okazja, nie??