Byłam z małą u weta.
Sprawa wygląda tak:
mała ma czucie głębokie zachowane, zaburzone jakieś tam obwodowe czy jakoś tak, z powierzchniowym kiepsko.
Próbuje stawać na łapki.
Przemieszczenie złamania grozi pogorszeniem stanu jeśli nastąpi dalsze przesunięcie.
Dzwoniłam do Grudziądza. Jest szansa, że mała kwalifikuje się na zabieg stabilizacji kręgosłupa. Czyli operacja. Właśnie dlatego, że ma czucie głębokie, a nawet, jak Aga_Mazury pisała, próbuje stanąć na łapki z niezłym skutkiem.
Ale z tym trzeba się spieszyć. Czyli - w poniedziałek o 10-tej rano stawić się w lecznicy w Grudziądzu.
Wstępnie zaklepałam sobie na poniedziałek dzień wolny.
Natomiast schody - jeśli operacja będzie możliwa, to koszt, zależnie od jej zasięgu itd będzie się wahał przypuszczalnie od 1,5 do 2,5 tysiąca. Czyli pieniądze, których za chiny nie mam, i podejrzewam, że nikt tu na zbyciu nie ma
W lecznicy będą skłonni jakoś to skredytować, rozłożyć na raty itd. Zdaje się wzruszyło to, że takie zaangażowanie tylu ludzi w ratowanie małego, porzuconego kotka.
Rozmawiałam już z Tweety, widzi szansę, że Fundacja te pieniądze uzbiera. Sama też się tym zajmę.
Jest jeszcze jedno - takie operacje robi się też w Warszawie. Tam jechać? Gdzieś tu na forum czytałam pozytywne opinie o operacji właśnie w Grudziądzu. Zaraz jeszcze poguglam.
Grudziądz jest stosunkowo bliżej, chociaż dojazd trochę trudniejszy (ale sporo tańszy).
Jeżeli dojdzie do operacji, to koteńka zostanie w szpitaliku minimum dwie doby, albo i więcej.
W ostateczności jakoś się po nią potem pojedzie.
Aha, wet z Grudziądza jest kolegą mojego weta któremu na prawdę ufam, i on też go poleca (a nie wszystkich poleca)
No więc tak to wygląda.
Kocinka poza tym jest bardzo mokra, oblepiona, muszę ją delikatnie umyć, bo odparzenia dalej pójdą. dostałam też specjalną maść do smarowania odparzeń.