Zapowiadało się bajkowo - domek w Warszawie: nastolatka, młodszy brat i rodzice. Dziewczyny zawiozły im kotkę, dzieciaki wpadły w zachwyt, ojciec też, to miał być ich pierwszy kot. Tylko pani domu była sceptyczna, powiedziała, że jak kot będzie zbyt żywotny, będzie rozrabiał to go odda. Dziewczyny ich uświadomiły, że powinni może wziąć dorosłego kota, że mały to na pewno będzie wszędzie biegał i być może nawet czasem na firance zawiśnie. Ta pani powiedziała, że jej sąsiadka ma kota i jest spokojny. Dziewczyny podpisały umowę i wróciły do Mińska. Minęły 2 dni...i zadzwonił ojciec rodziny, żeby dziewczyny odebrały kotkę, bo jest zbyt żywotna


Niech sobie kurka wodna kupią pluszaka

Mała, bura, żywotna kotka jest nadal do wzięcia.
Aha, koleżanka niezrażona zaproponowała dorosłą kotkę, wysterylizowaną i miziastą. Pan powiedział, że lepiej nie, bo po co, przecież dzieciaki i tak idą od września do szkoły.
Kumacie coś z tej argumentacji? Bo ja ni cholery....