No cóż, chyba domek nie był Pusieńce przeznaczony, ale Pani uczciwe wyjaśniła wszystkie wątpliwości i myślę, że dobrze zrobiła rezygnując.
W zaistniałej sytuacji i nawale niekorzystnych zbiegów okoliczności przyznaję, że lepiej nie ryzykować, bo coś w tym jest...
Czasem tak bywa, że los za człowieka decyduje lub daje mu znaki, których nie można zignorować.
Narazie popsikałam kąty Feliwayem i zobaczymy jak kociaste zareagują. Swoją drogą zastanawiam się jak to jest - albo ja coś źle robię, albo mam szczęście do zazdrosnych kotów. Może podświadomie mam słabość do takich małych egoistów
