a w ogóle to piszę, bo jem kolacjo-śniadanie.
Potem jadę na miasto, wracam i prosto do wyra,
wyspać się i wieczorem na Skierniewicką.
Poznałam dziś trochę zwyczajów tych kotów
i poznałam karmicielkę;
zrobiłam jej obsztorc po same pięty za karmienie tej bidulki,
ale baba zapierała się, że to nie ona, ona nie zna, ona tam nie chodzi.
I żeby było choć trochę śmiesznie,
to na koniec zapytała
"to ta kotka jest ślepa?"
Postraszyłam ją, że sprawca karmienia mimo próśb o niekarmienie,
będzie wezwany do pokrycia kosztów interwencji,
a stawka nocna jest dwukrotnie droższa
Szczęka kobiecinie nieszczęsnej opadła
