Melduje się przedstawiciel wieczornej ekipy w składzie: kastapra, Dominika no i ja. Byłam na Wielopolu najpierw ok. 16-17, żeby pomóc Markowi przy łapaniu potworów do kastracji. Pomogłam niewiele, za to zarobiłam pazurami w rękę i cudem ocaliłam gębę przed przeoraniem

Czy ktoś widział kota biegającego po ścianach
Pozostałym biedom dałam jeść, bo miseczki były puste. Wieczorem ekipa wymyła miski, kuwety i podłogi. Wcześniej postanowiłam - przy pomocy kawałków filetu z indyka - że człowiek jest dobry. Sposób okazał się naskuteczniejszy w stosunku do już przekonanych, czyli Franka i dwóch biało-burych oraz Misia. Ale swoje uznanie wyraził też Były Kocur Bury - na początku sztywniał ze strachu, ale po paru kawałkach indyka zaczął się straszliwie miziać, barankować i ciasteczkować. Niestety, mop latający po podłodze go zdecydowanie zniesmaczył i zapomniał, że się nie boi.
Mopa przestraszyła się też Czarnulka, ale wcześniej, po indyku, po raz pierwszy wykonała baranka i przytuliła się mocno do ręki, mrucząc oczywiście. Poza tym ułożyła się na parapecie normalnie, na brzuszku, z podkurczonymi łapkami, a nie ze spuszczonym łepkiem, wtulona w szybę. Krótka jak zwykle zwiewała, ale miała też chwilę, że z zaciekawieniem spoglądała na piłęczkę. Niestety, Franek zabrał ją z pola widzenia. ten kot robi się bezczelny!!!
Mogę być na Wielopolu w przyszły czwartek, ale jakoś tak ok. 16-17.