

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Henia pisze:Ta Wola jest straszna,mi właśnie koleżanka powiedziała że na ul.Batalionu Zośka 2 (tam mieszka jej mama)wywieszona jest kartka że nie wolno karmić kotów a te koty strasznie miauczą w piwincy pod drzwiami.Więc pytam się jej gdzie maja byc karmione ,ona nie wie ale kotów na podwórku nie widzi ,wywnioskowalam że one są zamknięte w piwnicy
podobno dokarmia jakaś Pani z parteru ,tylko gdzie skoro w piwnicach nie wolno ,a koty nie wychodzą na zewnątrz
Henia pisze:Ta Wola jest straszna :twisted: ,mi
właśnie koleżanka powiedziała że na ul.Batalionu Zośka 2 (tam mieszka
jej mama)wywieszona jest kartka że nie wolno karmić kotów a te koty
strasznie miauczą w piwincy pod drzwiami.Więc pytam się jej gdzie maja
byc karmione ,ona nie wie ale kotów na podwórku nie
widzi ,wywnioskowalam że one są zamknięte w piwnicypodobno
dokarmia jakaś Pani z parteru ,tylko gdzie skoro w piwnicach nie wolno ,a
koty nie wychodzą na zewnątrz
meggi 2 pisze:Henia pisze:Ta Wola jest straszna :twisted: ,mi
właśnie koleżanka powiedziała że na ul.Batalionu Zośka 2 (tam mieszka
jej mama)wywieszona jest kartka że nie wolno karmić kotów a te koty
strasznie miauczą w piwincy pod drzwiami.Więc pytam się jej gdzie maja
byc karmione ,ona nie wie ale kotów na podwórku nie
widzi ,wywnioskowalam że one są zamknięte w piwnicypodobno
dokarmia jakaś Pani z parteru ,tylko gdzie skoro w piwnicach nie wolno ,a
koty nie wychodzą na zewnątrz
Heniu , moze niech ta pani zawiadomo schronisko niech koty zabiora.
Biedaki krzycza z głodu i pragnienia, niedługo oslepna w tych piwnicach.
Trzeba ta sprawe zgłosic moze do Strazy Ekologicznej , jak mieszkancy
moga słuchac tego płaczu zamknietych kotów.
Koty na Woli od dawna zyja w biedzie z braku karmicieli.
Widac ,ze nic sie nie zmieniło na lepsze w tych okolicach od 4 lat
przykładem jest poniższy watek.
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=30466
Może ktoś zlituje sie nad tymi biedamiz rejonu ul. Pustola, Sowinskiego i Antka Rozpylacza
Pani Wiesia codziennie wylewa łzy do mnie na te biedy , ze została sama z tym problemem.
schronisku prawdopodobnie dojdzie im jeszcze chorobsko a pewnie nawet i niejedno. Lepiej byloby je przeniesc w miejsce bardziej przyjazne kotom.
meggi 2 pisze:schronisku prawdopodobnie dojdzie im jeszcze chorobsko a pewnie nawet i niejedno. Lepiej byloby je przeniesc w miejsce bardziej przyjazne kotom.
w schronisku nie beda chociaz głodne i nie beda umierały w cierpieniu.
Satoru pisze:meggi 2 pisze:schronisku prawdopodobnie dojdzie im jeszcze chorobsko a pewnie nawet i niejedno. Lepiej byloby je przeniesc w miejsce bardziej przyjazne kotom.
w schronisku nie beda chociaz głodne i nie beda umierały w cierpieniu.
ojjj nie wiem
XAgaX pisze:Satoru pisze:meggi 2 pisze:schronisku prawdopodobnie dojdzie im jeszcze chorobsko a pewnie nawet i niejedno. Lepiej byloby je przeniesc w miejsce bardziej przyjazne kotom.
w schronisku nie beda chociaz głodne i nie beda umierały w cierpieniu.
ojjj nie wiem
TOZ własnego schroniska nie prowadzi, więc nie będzie miał gdzie zabrać dużej liczby kotów- a jeśli schronisko, to najlepiej z wolierą, gdzie koty będą żyły na takiej "półwolności", one źle zniosą zamknięcie w klatkach.
byłaś kiedykolwiek w schronisku na kociarni, że się w ten sposób wypowiadasz?ja tylko krótko- choróbsko oczywiście jakieś może się przyplątać, tak samo jak na podwórku czy nawet u domowego kota, ale w przeciwieństwie do podwórka jest tam wet, koty mają zapewnione żarcie i (przynajmniej tak powinno być) ubezpłodnienie.
meggi 2 pisze:Beaciu a teraz jakie maja zycie - głodne i zamkniete
w ciemnej zimnej piwnicy to nie maja bólu psychicznego
Satoru pisze:XAgaX pisze:Satoru pisze:meggi 2 pisze:schronisku prawdopodobnie dojdzie im jeszcze chorobsko a pewnie nawet i niejedno. Lepiej byloby je przeniesc w miejsce bardziej przyjazne kotom.
w schronisku nie beda chociaz głodne i nie beda umierały w cierpieniu.
ojjj nie wiem
TOZ własnego schroniska nie prowadzi, więc nie będzie miał gdzie zabrać dużej liczby kotów- a jeśli schronisko, to najlepiej z wolierą, gdzie koty będą żyły na takiej "półwolności", one źle zniosą zamknięcie w klatkach.
byłaś kiedykolwiek w schronisku na kociarni, że się w ten sposób wypowiadasz?ja tylko krótko- choróbsko oczywiście jakieś może się przyplątać, tak samo jak na podwórku czy nawet u domowego kota, ale w przeciwieństwie do podwórka jest tam wet, koty mają zapewnione żarcie i (przynajmniej tak powinno być) ubezpłodnienie.
bylam. cierpienie to nie tylko męki fizyczne. to przede wszystkim bol psychiczny, zwlaszcza dla dzikiego kota.
variety pisze:Dopiero teraz znalazłam ten wątek![]()
Mieszkam przysłowiowy rzut beretem od Pustola i mogłabym zająć się dokarmianiem tych "kocich przecinków"...
Ile ich tam jest?
Ile orientacyjnie potrzeba karmy na jeden raz? Nie chciałabym, by to zadanie mnie przerosło finansowo, a podkarmianie co jakiś czas wydaje mi się mało sensowne...![]()
No i w gdzie, w jakich konkretnie miejscach dokarmiać? Czy stoją tam już jakiś miski/pojemniki, do których można wsypać żarełko?
Czy ktoś, to już w jakiś sposób koordynuje?
Może to dużo pytań, jak na jeden post, ale muszę się jakoś do tego przygotować
Użytkownicy przeglądający ten dział: Agnieszka LL, Google [Bot] i 89 gości