Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków, Florka odeszła..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 01, 2009 8:56

Witam z rana... Obudziła mnie kosiarka, to i pospać nie mogłam... :?

Co tu wam napisać?

Ogólnie, mamy pełny happy end. :D

Maciejka, jak wspomniałam w jego wątku... w Dzień Matki zawiozłam do moich rodziców. Miał tam trafić na czas jakiś... Jak mu się DS znajdzie, a przynajmniej do naszego powrotu z urlopu.
Pierwsze dwa dni, chłopak prawie nie jadł. Siedział głównie za kanapą i fotelami... buszując w nocy po mieszkaniu. Potem... nastąpiła przemiana. Zaczął wyłazić, nadstawiać łepetynkę do miziania, z zainteresowaniem przyglądał się domownikom. a moi rodzice... pokochali sierściucha i o innym domu nie ma już mowy.
Chłopak rano sam prowadzi mamcię do kuchni, pokazując gdzie stoi lodówka... żeby, nie daj Boże gdzieś zbłądziła. Głośno się awanturując, że za wolno i w ogóle dlaczego tak późno... :lol:
Jest naprawdę ok. Ja się ogromnie cieszę, że to TEN dom... Mogę łobuza doglądać wpadając w tygodniu. Pomagam ciut w jego utrzymaniu.

A moje dziewczynki? Chyba szczęśliwe, że intruz znalazł nowy dom. :?

Florcia, powoli doszła do siebie po kalciwirusie. chorowała, brała zastrzyki. Latałam z nią ponad tydzień do lekarza. Na szczęście doszła do formy. Znacznie lepiej je i zachowuje się normalnie. Co oznacza, 90% posypiania w ciągu doby. :roll: Jedynym problemem jest paszcza. Tj. po powrocie z urlopu, trzeba będzie najprawdopodobniej w narkozie usunąć dziewczynce górny kieł. Rusza się i najwyraźniej jej przeszkadza.
A po za tym, to prawie 13 letni wzór cnót i koci ideał. Jestem szczęśliwa, że trafiła do mnie. :1luvu:

Rudy czort?
To przeciwieństwo Florci... Inna rzecz, że jest od niej dużo młodsza. Mała ma ok. 2 lat... gówniara. :lol:
Ogromnie przeżywała obecność Macieja. Bała się, uciekała, nie jadła... Reagowała histerią. Chłopak poszedł na swoje, a Fauna... odżyła.
Zachowuje się jak dawniej. Żywa (czasem, aż za bardzo), wcina za trzech. Prawie zawsze postawi na swoim... Taki mały kombinator. :twisted: Na pewno wnosi do domu dużo radości... i zamętu. :twisted:
Z kota działkowego, zrobiła się typowym sierściem domowym.


Stosunki między kocicami są poprawne. Miłości wielkiej nie ma (i chyba nigdy nie będzie). Ale, zachowują się nienagannie. Czasem Fauna Florcię pogoni, a ta ofuka napastnika... Ot, drobne domowe rozgrywki. :lol:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Pon cze 01, 2009 9:37

No to super :ok:
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 02, 2009 16:21

Zaglądam do Was bom ciekawa co u Maciejka cudmiód chłopaka.
Może jakaś fotka?kiedyś?
Cieszę bardzo że mu się tak fajny domek trafił :D
Legnica
 

Post » Śro cze 03, 2009 15:21

Znów byłam dziś u rodziców. Jechałam z mamą do lekarza...

Maciejka wyszedł, jak mnie zobaczył... i ja głupia pomyślałam, że on do mnie... a ta mądrala wyszła, ale... zaraz dał dyla do kuchni. Kojarzy ludzi z żarciem. :lol:
Pilotował moje śniadanie, wcześniej śniadanie rodziców. Mama się śmieje, że kot kwadratowy będzie. :lol:

A u moich dziewuch ok. Kupiłam im nową kuwetę. Myślałam, że jak będzie większa (Trixie Kuweta kryta Vico), to nie będą tak żwirku wysypywać. Ale, co to za problem dla moich pracowitych koparek... Kuweta została przetestowana, zaraz po przyniesieniu. A żwirek, można wywalać z każdej wysokości... :lol:

PS. Zdjęcia Macieja będą, jak nie zapomnę aparatu zabrać. Na razie mam sklerozę... :oops:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Czw cze 11, 2009 15:00

Byłam dziś u mamy, to maleńka sesja zdjęciowa była... Tylko, że komórką. :oops: Oczywiście, jełopa ze mnie i nie zabrałam aparatu (żyję już urlopem).

Maciej (nazywany przez mojego ojca, o ironio... Wojtkiem) zaaklimatyzował się na całego. :D Łazi, gdzie tylko mu się podoba. Zrobił sobie stałą miejscówkę na kanapie (prawa strona jest mamy, lewa kota). Jak chyba pisałam, lubi spać na telewizorze.
Po prostu, kot domowy pełną gębą.
I co najważniejsze, sierść mu ładnie odrasta. Zaczyna co raz piękniej wyglądać. :kotek:

1. Polegiwanie na tv. Mina kota: jestem trochę znudzony...

Obrazek

2. Widziałem, miałaś w ręku parówkę (to do mojej mamy).

Obrazek

3. Kanapa, to dobry wynalazek.

Obrazek

4. Powywalam się troszkę, ok?

Obrazek
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Czw cze 11, 2009 15:09

Jak on jest ślicznie cętkowany!

I jak mu dobrze ;)
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 10, 2009 10:09 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

Troszkę odkurzę wątek... jakby nie było, minęło kilka miesięcy. :)

Maciej nadal mieszka u moich rodziców. Chłop zmężniał na tyle, że waży 6,2 kg. :twisted: Zrobił się z niego pantoflarz. Nie skacze wysoko, nie włazi w dziwne miejsca. Okupuje kanapę, fotele i dywan. No i oczywiście, kuchnię... Najlepszy punkt obserwacyjny, to miejsce obok lodówki... nic nie umknie uwadze... :twisted:

Od ponad 2 tygodni, mamy trochę zdrowotnych kłopotów. Widoczna jest okresowa duszność, chłopak próbuje odkasływać, są zmiany osłuchowe. Dostał dwie serie antybiotyków, które częściowo pomogły. Jak na złość, wetka która go prowadziła, znalazła się w szpitalu i muszę polegać na zmiennikach.
W każdym razie, dziś jadę i zabieram kocisko na prześwietlenie klp. Jako, że w okolicy nie bardzo wiem gdzie... polecono nam jechać na Nowoursynowską. Co prawda,to mała wyprawa... ale, mam auto... więc, nie jest źle.
Jedyny plus, że sama czuję się średnio i jestem przez kilka dni na L4... mogę przy okazji na spokojnie zadbać o kota.
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Czw gru 10, 2009 10:59 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

Kciuki za chłopaka :ok:
I za Twoje zdrówko oczywiście też :mrgreen:

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Czw gru 10, 2009 21:19 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

Niedawno dotarłam do domu... Ledwo żyję... dopiję herbatę z miodem, pakuję kuper do wanny i spać. :?

W klinice na Nowoursynowskiej, zrobiłam (brzydko mówiąc) małą rozpierduchę. Przyjechałam z kotem (po uprzednim zadzwonieniu), przez pół Warszawy... a tu... rtg nie będzie, bo aparat konserwują. Ma przyjechać serwisant i *** blada. Ze łzami w oczach i **** na ustach... rozdarłam się, że: nie po to dzwoniłam wcześniej i pytałam się czy będzie można wykonać badanie, nie po to stresowałam kota i ciągnęłam zwierzę przez pół miasta.. no i, że kot ma duszność i ja mam to gdzieś. Nie ruszę się!!! Mimo, że to stolica, to dobrego technicznie zdjęcia wcale się tak łatwo wszędzie nie wykona. Trzęsłam się jak galareta... myślałam, że się rozpłaczę ze złości.
Po dyskusjach z ichniejszym personelem... stanęło na tym, że serwisant złożył maszynę... wykonano Maćkowi zdjęcie i potem sobie ten pan dalej rozkładał i czyścił sprzęt. Poczekałam na opis, zapłaciłam, przeprosiłam że się uniosłam i wyszłam... :oops:

Opis brzmi tak: Zwiększenie powietrzności tylnych pól płuc. Widoczne dość znacznie wyrażone nacieczenia okołooskrzelowe o charakterze zapalnym. Spłycenie zarysu przepony. W rozpoznaniu należy brać pod uwagę cechy astmy. Rysunek naczyniowy płuc nieposzerzony. Sylwetka serca bez uchwytnych zmian.

Mój wet (zastępca właściwej wetki) stwierdził, że to wg. niego jednak spore zapalenie oskrzeli.
Podał Betomax i Dexaven... w sobotę na kontrolę.
Kot, przez to wszystko przede mną ucieka. Zaczął bidak kojarzyć, że ze mnie żadnego pożytku nie ma.
Tylko kłuję, zakraplam oczy, pazury obcinam, albo w kontenerze gdzieś wynoszę. Lepiej się schować... :lol:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Pt gru 11, 2009 20:33 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

pigula pisze:Niedawno dotarłam do domu... Ledwo żyję... dopiję herbatę z miodem, pakuję kuper do wanny i spać. :?

W klinice na Nowoursynowskiej, zrobiłam (brzydko mówiąc) małą rozpierduchę. Przyjechałam z kotem (po uprzednim zadzwonieniu), przez pół Warszawy... a tu... rtg nie będzie, bo aparat konserwują. Ma przyjechać serwisant i *** blada. Ze łzami w oczach i **** na ustach... rozdarłam się, że: nie po to dzwoniłam wcześniej i pytałam się czy będzie można wykonać badanie, nie po to stresowałam kota i ciągnęłam zwierzę przez pół miasta.. no i, że kot ma duszność i ja mam to gdzieś. Nie ruszę się!!! Mimo, że to stolica, to dobrego technicznie zdjęcia wcale się tak łatwo wszędzie nie wykona. Trzęsłam się jak galareta... myślałam, że się rozpłaczę ze złości.
Po dyskusjach z ichniejszym personelem... stanęło na tym, że serwisant złożył maszynę... wykonano Maćkowi zdjęcie i potem sobie ten pan dalej rozkładał i czyścił sprzęt. Poczekałam na opis, zapłaciłam, przeprosiłam że się uniosłam i wyszłam... :oops:

Opis brzmi tak: Zwiększenie powietrzności tylnych pól płuc. Widoczne dość znacznie wyrażone nacieczenia okołooskrzelowe o charakterze zapalnym. Spłycenie zarysu przepony. W rozpoznaniu należy brać pod uwagę cechy astmy. Rysunek naczyniowy płuc nieposzerzony. Sylwetka serca bez uchwytnych zmian.

Mój wet (zastępca właściwej wetki) stwierdził, że to wg. niego jednak spore zapalenie oskrzeli.
Podał Betomax i Dexaven... w sobotę na kontrolę.
Kot, przez to wszystko przede mną ucieka. Zaczął bidak kojarzyć, że ze mnie żadnego pożytku nie ma.
Tylko kłuję, zakraplam oczy, pazury obcinam, albo w kontenerze gdzieś wynoszę. Lepiej się schować... :lol:


Brawo za asertywność :D
No i trzymam kciuki, żeby to faktycznie było tylko zapalenie oskrzeli, a nie początki astmy :ok:

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Sob gru 12, 2009 21:24 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

Dziś byliśmy na kontroli.
Wydaje się, że jest lepiej... Maciej został osłuchany,ma mniejsze zmiany w oskrzelach. W domu, mniej kaszle i wyraźnie lepiej oddycha. Dostał znów ten sam zestaw i w poniedziałek kontrola. Mam nadzieję, że wyjdzie na prostą...

PS. Nawet nie wiem, jak u kota astmę wykluczyć (poza zdjęciem rtg - wet twierdzi, że na zdjęciu IMHO nie wygląda to na astmę)). U człowieka, zrobiłabym bronchoskopię i już... A kot?
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Czw gru 24, 2009 22:30 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

Witam serdecznie i Wigilijnie...

Maciej wyszedł z zapalenia oskrzeli (jeśli na 100% to było to). Osłuchowo ok, nie kaszle. Zwiewa na mój widok, jak najszybciej się da.
Byłam dziś u rodziców na kolacji, Maciej w tym czasie... fotka poniżej:

Obrazek

Zadomowił się na całego, a rodzice go pokochali. Trafiło się chłopakowi, fakt. :ok: Baranica w zimie, okupowana jest przez kota.

PS. Żeby nie było nudno... Wróciłam z Wigilii do domciu, a tu... powitalny rzyg na narzucie łóżka. Florcia mi prezent zrobiła... a mówią że powinno się szukać pod choinką. :lol:
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Śro lis 02, 2011 14:18 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków... Happy end!!!

Warto chyba odkopać ten wątek. :mrgreen:

Dziś mija 4 lata, jak przyniosłam Florcię do domu. Babcia posunęła się w latach. Schudła (w październiku ważyła 2,75 kg), zrobiła się z niej prawdziwa emerytka. Zęby straciła prawie wszystkie (nie ma kłów). Nie kaszle od dłuższego czasu. Za to, pojawiły się problemy trawienne (wymioty, kilka razy w tygodniu). W październiku, na wizycie u wetki miała pobraną krew. Morfologia i biochemia w normie. Od tego czasu przeszła na suchą karmę RC Gastro. No i jak na razie nie jest źle. Wymioty, pojawiają się bardzo rzadko. Głównie rano. Po nocnej przerwie, jak się dorwie do miski...
Chciałabym tylko, żeby choć trochę przytyła... Karmię dość często, ale małymi porcjami. Głównie śpi, je i odpoczywa... Do kuwety trafia 100%. Można powiedzieć, ideał kota. :1luvu:

Fauna, ruda paskuda. Dziewczyna się rozkręciła na maksa. Rządzi w domu. Tłucze i zaczepia starszą... Ciągle szuka atrakcji i kombinuje. Typowy, kilkuletni rozbrykany sierść. Dalej jest chuda jak sznurówka. Waży jakieś 2,6 -2,8 kg. Z tym, że ona ma taką drobną budowę. Nie jest niedożywiona.

Maciek, mieszka w symbiozie z moimi rodzicami. Ukochany, rozpieszczony kocur pańciów. W sierpniu, ważył 6,3 kg. Ostatnio, kupiłam suche Sanabelle Light z prośbą, żeby go mama zaczęła tylko tym karmić. Może zrzuci odrobinę ciałka. Przeuroczy lew salonowy. Lubi ludzkie towarzystwo, święty spokój i pełną michę. :ok:

To tyle, o kocim towarzystwie.
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Śro lis 09, 2011 10:13 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków, Florka odeszła..

7.11. uśpiłam Florcię. Zasnęła na moich kolanach... Następnego dnia, zawiozłam ją na działkę i tam została zakopana. W swoim ulubionym polarowym kocyku. :cry:
Przestała jeść, schudła jeszcze bardziej. Nie miała siły wstawać. Wetka, powiedziała że to po prostu starość... aczkolwiek szczęśliwa. Spędziła u mnie 4 szczęśliwe lata. Była moją pierworodną. :(
Ostatnio edytowano Czw lis 10, 2011 10:14 przez pigula, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

pigula

Avatar użytkownika
 
Posty: 1765
Od: Pon paź 15, 2007 22:30
Lokalizacja: Warszawa Jelonki

Post » Śro lis 09, 2011 15:42 Re: Pod wspólnym dachem... Maciejka u dziadków, Florka odeszła..

:( [']
--------
Obrazek
Obrazek

tajdzi

Avatar użytkownika
 
Posty: 16813
Od: Śro lut 16, 2005 10:47
Lokalizacja: Mafia Tarchomińska :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 387 gości