Różne wyzwania - koci zakątek, okolice Stare Bielany W-wa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto maja 27, 2008 15:29

dziękujemy za kolejny bazarek
Hania Z. podarowała piękny album na rzecz Bielanskich bid.Serdecznie dziękujemy!!!

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Wto maja 27, 2008 16:13

Ciekawa jestem, czy śledzicie losy wysterylizowanych/wykastrowanych i wypuszczonych na wolność zwierząt?

Jak długo żyją po wypuszczeniu na wolność?

Ja ostatnio zawiozłam kota na sterylkę (miałam talon z gminy).
Byłam przekonana, że to kotka, ale okazał się kocurek (fakt, że po ciemku nie byłam w stanie podejrzeć, co tam pod ogonem).
Wypuściłam go na wolność po 2 dniach pobytu w lecznicy, gdy tylko mogłam go odebrać. Po następnych 2 dniach zaczął kichać.
Skończyło się na lekach podawanych z karmą.
Pozarażał resztę stada, bo nasmarkał do żarcia.
W sumie 2 tygodnie bujałam się z lekami.
Koty wydawały się już zdrowe.... i wtedy sprawca całego zamieszania zniknął. Nie widziałam go od około 2 tygodni. I zastanawiam się, czy jeszcze żyje.... Nie przychodzi jeść, koty zjadają wszystko przy mnie i przeważnie nic nie zostaje....
I nie jestem już wcale taka pewna, czy zawiozę na "talonową" sterylkę inne zwierzaki z tej grupy....

Ostatnio rozmawiałam na ten temat z kilkoma osobami.
Mogę podać podobne przypadki (np. młoda kotka z bazarku - żyła jakiś miesiąc po sterylce).

Podsumowując: coś chyba jest nie tak z tą "gminną" sterylizacją/kastracją....

Karmicielka z innej gminy

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto maja 27, 2008 17:58

Koty znikają i to jest normalne .Nie wiadomo czy przechodzą gdzieś dalej ,czy samochód :( Do tej pory sterylizowałam koty i z gminy i z innych żródeł i w różnych przychodniach.Wiadomo różnie bywa ,koty wolnożyjące często są chore i nawet o tym nie wiemy.Dopiero jak widać gołym okiem że coś mu dolega zaczynamy leczyć.Po sterylizacji zagineły mi dwie kotki i jedna zeszła w trakcie z wszystkich wysterylizowanych .Ślad po nich zaginąl ,ostatnia pod koniec kwietnia czyli ponad rok po sterylce.No i sporo kocurów ,ale z nimi to jest tak jednym pomaga kastracja i nie chodzą i innym nie pomaga i giną.
Nie wyobrażam sobie jakbym mogła nie sterylizować kotów i się nimi zajmować .Nigdy zniknięcia kotów nie wiązałam z kastracją.
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Wto maja 27, 2008 18:10

Mam jedno stado, które nadzoruję.Sterylizuję wszystkie na talony. Było kilkanascie sztuk. Dwa zmarły na pp przed tym jak zdazyłam je złapać. Wszystkie wysterylizowane maja się dobrze. Po sterylizacji zdecydowanie poprawiło im sie futro (co najlepiej widać po długowłosej kotce), a dwa chudzielce ładnie przybrały na wadze i nabrały ciała.

orchidka

 
Posty: 3587
Od: Czw cze 21, 2007 16:58
Lokalizacja: Warszawa/Pruszków

Post » Wto maja 27, 2008 18:14

Na podwórku, z którym mam stały kontakt, wszystkie kotki i kocury kastrowane mają sie dobrze oprócz jednej kotki (samochód) i jednego kocura (nerki, mocznica). A to już ponad dwa lata.

Z innych miejsc też nie mam alarmujących informacji. Zdarzają się zaginięcia albo śmierci - najczęściej na skutek wypadków. Koty wolno żyjące statystycznie żyja bardzo krótko.

Gminne sterylki? to zależy od lecznicy. Są takie, gdzie kotki bym nie zawiozła, są też takie, do których mam zaufanie.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto maja 27, 2008 21:23

Wupiściłam wiele kotów.Raczej nie zauważyłam ,żeby znikały .Wątpię,żeby przyczyną była starylizacja
Wszystkie koty,które odłowiłam, były dokladnie zbadane,przeleczone .Jeżeli była potrzeba,zostawały w lecznicy dłużej .Zauważyłam ,że te wysterylizowane wyglądają dużo lepiej niż przed tem.Paru kotkom uratowano życie ,bo miały ropomacicza.Gdyby nie sterylizacja,nikt by im nie pomógł

Dziś wrócił na Bielany kocurek,odłowiony przeze mnie w niedzielę

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro maja 28, 2008 8:54

raz jeden po sterylizacji tak okolo 2 miesiecy po zniknela mi kotka
wiazalo sie to poniekad z tym ze wypuscilam tam inna ktora byla zabrana wiele miesiecy wczesniej
mogla wiec sie przeniesc na inny teren (rozlegly)
a jednoczesnie bylo ryzyko ze zachorowala - 3 z 5 jej dzieci z ostatniego miotu umarła na FIPa :(
ale nie zaluje tej sterylki - te chore kociaki juz sie wiecej nie rodzily

w ciagu kilku dni na moim terenie pojawiły się 3 nowe koty, 2 z nich wygladaja na kocury - w nocy odbywaja sie dzikie kocie wrzaski, chce wierzyc ze to nie koty domowe wyrzucone przed wakacjami tylko imigranci z innych terenow, moze bielanskich
bede sprawdzac co dalej
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro maja 28, 2008 9:15

Jana pisze:Gminne sterylki? to zależy od lecznicy. Są takie, gdzie kotki bym nie zawiozła, są też takie, do których mam zaufanie.

Jana, dochodzę do tego samego wniosku.
To tak, jak z leczeniem własnych kotów...
Nie do każdej lecznicy bym się udała.
Ale w przypadku kotów wolno żyjących - to gmina wybiera.
Niestety. :evil:

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro maja 28, 2008 9:16

Maryla ,u mnie też pojawiły się nowe kocury i leją się równo.One na gwałt szukają kotek a tu chętnych kotek brak.
Natomiast po 2 latach przebywania na sąsiedniej ulicy w kamienicy u koleżanki wrócił do mnie Ślepak.Nie wiem czym te koty się kierują
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Śro maja 28, 2008 9:31

Henia pisze:Koty znikają i to jest normalne.
Nigdy zniknięcia kotów nie wiązałam z kastracją.

Heniu, może z samą kastracją - nie, ale z pobytem w lecznicy - tak.
Ten kocurek, o którym pisałam, przypuszczalnie przyniósł jakąś paskudę z lecznicy. Klatka-łapka i transporter były "czyste" (domestos, wirkon).
Jak go wypuszczałam, było akurat ciepło - i w dzień, i w nocy.

Łudzę się, że zmienił teren. Jest młodziutki.
Jeszcze nie skończył roku - jest z lipca ubiegłego roku.

I chyba nigdy nie przyzwyczaję się do "znikania" podopiecznych.

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro maja 28, 2008 10:17

Albo po prostu nosił chorobe i w wyniku stresu (kastracja i przebywanie w klatce jest strasznym stresem dla dzikiego kota)choroba go przerosła..
To się bardzo często zdażą i o tym mówią najlepsi weci ,że nigdy nie wiadomo co dziki kot nosi w sobie .
Nie wykluczam że w przychodni mógł się zarazić,ale jak nie ma innej tylko gminna to co zrobić?nie sterylizować.Myśle że teoretycznie w każdej przychodni jak kot jest słaby może coś złapać ,wystarczy że w tym czasie będzie inny chory.
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Śro maja 28, 2008 10:20

Ja karmię koty bardzo długo i każde "zniknięcie " kota muszę odchorować.
Mam potem z miesiąc z głowy ,szukanie ,wołanie ,pytanie i głupie spojrzenia ludzi "zwariowałą dzikiego kota szuka"
Ale z dobrych wiadomości pojawiają się i po kilku miesiącach ,po prostu wracają na stare śmieci.
Bądz dobrej myśli :)
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Śro maja 28, 2008 10:44

-Anula- pisze:
Jana pisze:Gminne sterylki? to zależy od lecznicy. Są takie, gdzie kotki bym nie zawiozła, są też takie, do których mam zaufanie.

Jana, dochodzę do tego samego wniosku.
To tak, jak z leczeniem własnych kotów...
Nie do każdej lecznicy bym się udała.
Ale w przypadku kotów wolno żyjących - to gmina wybiera.
Niestety. :evil:


Korzystam z talonów do tych lecznic, do których mam zaufanie.

Jeżeli mam talony do rzeźni, kastruję w innej lecznicy, za prywatne pieniądze. No niestety.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro maja 28, 2008 10:46

Jana pisze:
-Anula- pisze:
Jana pisze:Gminne sterylki? to zależy od lecznicy. Są takie, gdzie kotki bym nie zawiozła, są też takie, do których mam zaufanie.

Jana, dochodzę do tego samego wniosku.
To tak, jak z leczeniem własnych kotów...
Nie do każdej lecznicy bym się udała.
Ale w przypadku kotów wolno żyjących - to gmina wybiera.
Niestety. :evil:


Korzystam z talonów do tych lecznic, do których mam zaufanie.

Jeżeli mam talony do rzeźni, kastruję w innej lecznicy, za prywatne pieniądze. No niestety.


Napisymi na PW y jakimi mialas zle doświadczenia

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro maja 28, 2008 10:50

Nie miałam osobistych złych doświadczeń, kieruję się doświadczeniami innych.

Kilka lat temu na Powstańców Śląskich kotka po sterylce uciekła przez okno, właściciel podszedł do tego bardzo lekkomyślnie. Trochę się teraz boję tej lecznicy.

W Ursusie jest dramat, o tym wielokrotnie pisała genowefa - tam nie należy zawozić kotów.

W tym roku podejście Żytniej nie podoba mi się - vide Beżka z Cm. Wolskiego.

Tylko dobre doświadczenia mam na Ochocie w Ginvecie (ale tam limit gimnny wyczerpany dawno :( ) i z Książęcą, chociaż słyszałam różne opinie.

Na Śreniawitów też jest chyba ok.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 89 gości